Po dwóch latach banicji z SLD, Leszek Miller przyznaje, że jego epizod w Samoobronie był nietrafionym strzałem. - To był błąd, ale nie jest tak straszne popełnianie błędów, jak trwanie w nich. Ja tą dzisiejszą decyzją wychodzę z obszaru błędu - tak były premier skomentował swój wniosek o powrót do Sojuszu. Czy zostanie przyjęty, o godz. 17 zdecydują działacze łódzkiego koła śródmiejskiego.
Leszek Miller w przeszłości był bez wątpienia najważniejszym politykiem ze śródmiejskiego koła łódzkiego SLD. To stamtąd startował w wyborach 2001 roku jako szef partii, kiedy Sojusz odniósł zdecydowane zwycięstwo, a Miller został premierem. Tam też w 2007 roku złożył swą partyjną legitymację, kiedy nie został wpisany na listę koalicji Lewica i Demokraci do przedterminowych wyborów parlamentarnych. W szranki stanął z pierwszego miejsca Samoobrony w Łodzi. Kiedy do Sejmu się nie dostał, ogłosił założenie nowej partii - Polskiej Lewicy.
"Błąd"
- To był błąd, za błędy polityczne się płaci - powiedział w TVN24 Leszek Miller. - Nie jest tak straszne popełnianie błędów, jak trwanie w nich. Ja tą dzisiejszą decyzją wychodzę z obszaru błędu - przyznał.
I zadeklarował, że dla siebie jako człowieka lewicy, nie widzi innej drogi niż SLD. - Wszyscy, którzy dobrze życzą lewicy w Polsce, powinni dobrze życzyć SLD - stwierdził Miller.
Zapowiedział też, że będzie pracował na sukces Jerzego Szmajdzińskiego w wyborach prezydenckich. - Trzeba robić wszystko, żeby wspierać Szmajdzińskiego. Będę na niego głosował zarówno w pierwszej jak i w drugiej turze - zapewnił Leszek Miller.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24