- To, co się dzieje w szkołach, to instrukcja masturbacji i rozwiązłości - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 o edukacji seksualnej Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO - Prawo do życia. Edukacji seksualnej broniła Katarzyna Piekarska z SLD.
W piątek Sejm odrzucił projekt przewidujący kary za edukację seksualną. Projekt przewidywał zapis o karze do 2 lat więzienia lub grzywny za "publiczne propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych, lub dostarczanie im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań".
"Pojęcia o tym nie macie"
- Cieszę się, że zostało ujawnione, co jest treścią tzw. seksedukacji. Tak naprawdę, to co się już dzieje w szkołach, a ma się dziać na wielką skalę, to instrukcja masturbacji i rozwiązłości - mówił Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO - Prawo do życia.
Tłumaczył, że seksedukatorzy, którzy zapewniają, że nie chcą szkodzić dzieciom "mają usta pełne frazesów" i uczą je masturbacji.
Katarzyna Piekarska z SLD przekonywała, że projekt był "jednym wielkim oszustwem". - Miał przeciwdziałać pedofilii, a z pedofilią nie ma nic wspólnego - mówiła. Jej zdaniem bowiem - jak stwierdziła - projekt chciał zakazać edukacji seksualnej jako takiej. Polityk argumentowała, że edukacja seksualna to wiedza interdyscyplinarna. - Sprowadzacie to tylko do nakładanie prezerwatywy na banana, masturbacji i tylko do tego. To znaczy, że pojęcia o tym nie macie - krytykowała.
"Wprowadzanie dzieci w świat płci to zadanie dla rodziców"
Dzierżawski stwierdził, że seksedukatorzy organizują spotkania, na które wstępu nie mają rodzice i nauczyciele. - To są zajęcia tajne - oświadczył. I dodał: - W przedszkolach są już zajęcia równościowe, w podstawówce również.
- Tajne komplety - drwiła Piekarska.
- Wprowadzanie dzieci w świat płci to zadanie dla rodziców - podsumował Dzierżaniowski.
Autor: nsz/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24