Wójt gminy Daszyna ma 97 zarzutów związanych między innymi z wyłudzeniem pieniędzy. Zbigniew Wojtera do winy się nie przyznaje. Podczas pobytu za kratami wygrał wybory. Teraz, po półtora roku, wyszedł na wolność i znów zarządza gminą. Czeka na rozprawę i ma nadzieję, że nie przestanie rządzić. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Zbigniew Wojtera władzę zdobył, siedząc za kratami. Gminą Daszyna zaczął jednak rządzić dopiero po wyjściu na wolność. Teraz zgodził się na rozmowę przed kamerą i podanie nazwiska. - Te zarzuty, które na mnie ciążą, są oderwane od rzeczywistości – mówi.
W 2018 roku usłyszał zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i wyłudzenia dotacji. Trafił do aresztu, z którego prowadził kampanię wyborczą. - W pierwszym okresie aresztowania odbierałem to, że mam po prostu odejść z życia publicznego, czyli po prostu nie kandydować, nie uczestniczyć w życiu publicznym. Natomiast czuję się niewinny, jestem niewinny i będę to udowadniał przed sądem i myślę, że takie odczucie mi przyświecało, gdy podejmowałem decyzję, że będę kandydował – wyjaśnia Zbigniew Wojtera.
Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, bo zza krat można walczyć o władzę. - Osoba, która nie została skazana prawomocnym wyrokiem sądu, musi być uważana za niewinną. Wójt ma tylko zarzuty – zwraca uwagę konstytucjonalista, profesor Marek Chmaj.
Mieszkańcy murem za wójtem
Kampanię prowadzili żona i znajomi. Zbigniew Wojtera mógł tylko czekać na wyniki. - Oddziałowy przyszedł i powiedział: słuchaj, bo są w mediach informacje, że zostałeś wybrany na kolejną kadencję wójta gminy Daszyna – opowiada Zbigniew Wojtera.
Kandydat, choć nie był wolny, wygrał w wolnych wyborach i wywalczył reelekcję. W drugiej turze zdobył ponad 72 procent głosów. Mieszkańcy stanęli murem za Zbigniewem Wojterą. Kierować gminą jednak nie mógł, bo prokurator nie zgodził się na jego ślubowanie - a to z kolei oznaczało, że nie mógł wyznaczyć zastępcy. - Gminą w tej sytuacji musi kierować komisarz wyznaczony przez premiera – mówi profesor Marek Chmaj.
Komisarz kierował, a zwycięzca wyborów czekał na rozwój sytuacji i, jak mówi, w tym czasie dostawał pół pensji wójta.
19 miesięcy aresztu
- Ja zostałem wybrany przez mieszkańców, natomiast została wyznaczona inna osoba do pełnienia funkcji wójta i doprowadziło to do chaosu (w - red.) funkcjonowaniu gminy i to chcemy udowodnić w sądzie – twierdzi Zbigniew Wojtera.
Po 19 miesiącach sąd zgodził się na to, by Wojtera wyszedł na wolność. - Materiał wraz z aktami został przesłany do sądu, więc obawa matactwa nie zachodzi – mówi Damian Krakowiak z Sądu Okręgowego w Łodzi.
Ale konstytucjonalista profesor Marek Chmaj uważa, że "przetrzymywanie wójta w areszcie tak długo nie mogło być usprawiedliwione celami postępowania", zwłaszcza obawą matactwa.
Pod koniec grudnia 2019 roku Zbigniew Wojtera złożył ślubowanie - ma dozór policyjny i czeka na rozprawę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24