- Rozmowa o chorobie nowotworowej z dziećmi może być tylko szczera (...), a wrażliwość na dzieci i dorosłych powinna być taka sama - mówiła w poranku "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Urszula Jaworska, prezes Fundacji Urszuli Jaworskiej.
Jaworska komentowała m.in. sprawę z USA, gdzie 9-letnia dziewczynka ogoliła sobie głowę solidaryzując się z chorą na raka koleżanką. Szkoła nie wpuściła jej za to na zajęcia.
Chory wie, czego mu trzeba
Ten przykład, zdaniem Jaworskiej, dowodzi tego, że nigdy nie powinniśmy się chować "za przepisami", bo to przez nie jeszcze bardziej utrudniamy sobie dotarcie do chorego. - W ogóle nie potrafimy ze sobą rozmawiać jako zdrowi ludzie, a jak przychodzi choroba to jeszcze bardziej się wycofujemy - wyjaśniła.
Powołując się na swoje doświadczenia (sama raka zwalczyła 17 lat temu), prezes fundacji określiła poważną chorobę jako "taki moment w życiu, który bardziej uwydatnia to, co w naszym życiu, w naszej rodzinie, w pracy, wśród znajomych nie grało".
Podkreśliła, że większość chorych woli, gdy powie im się wprost, że rozmówca wie o stanie, w jakim się znajdują i przyznaje się, że "nie wie, jak z nim rozmawiać, bo sobie z tym nie radzi". - Stałe słuchanie, po 10 razy dziennie, od ludzi "trzymaj się" może za to doprowadzić do tego, że się taka osoba wykończy - tłumaczyła Jaworska.
Dzieci muszą wiedzieć wszystko
Według Jaworskiej chory "potrzebuje świętego spokoju", bo jak będzie potrzebował pomocy to o nią poprosi. - Trzeba jednak wcześniej dać mu wyraźny sygnał, żeby ciebie prowadził przez swoją chorobę - zaznaczyła.
Na własnym przykładzie powiedziała, że w czasie choroby "zweryfikowała grono swoich przyjaciół i znajomych". - Było to smutne i przykre, ale cieszę się, że się stało - powiedziała.
Jaworska mówiła też o tym, jak wielkie zadanie stoi przed rodzicami chorych na nowotwory dzieci. Z tymi powinni oni rozmawiać szczerze i jasno im powiedzieć, jak będzie się zmieniało ich ciało, i jak zmieni się ich kondycja i samopoczucie. - Bo te dzieci będą potem rozmawiały z rówieśnikami na onkologii - a robią to o wiele bardziej szczerze niż dorośli - i mogą zobaczyć, że rodzice ich oszukiwali - wytłumaczyła.
Jej zdaniem wychowuje się nas w złym przeświadczeniu, że o niektórych rzeczach lepiej nie mówić "bo to wstyd". - I tak małych dzieci nie prowadzi się do szpitala, by zobaczyły chorą babcię, ale już na pogrzeb wnuczka się zabiera. Tylko wtedy niewiele rozumie, bo nie zostało do tego pogrzebu przygotowane - stwierdziła, tłumacząc, że w sytuacji, w której decyduje się, jak będzie wyglądać nie tylko życie nasze ale i naszych dzieci, powinno się mówić o chorobie i jej konsekwencjach wprost, nie czekając na moment, w którym być może będzie za późno.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24