Ruszył proces byłego policjanta Norberta Kościeszy, który został zwolniony ze służby za - jak twierdzi - zgłaszanie nieprawidłowości w białostockiej komendzie miejskiej. - Oczekuję, że sąd sprawdzi całą dokumentację i wyda sprawiedliwy wyrok. To jest sprawa honorowa - mówił przed rozprawą, która rozpoczęła się w czwartek przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Białymstoku.
Po południu sąd zdecydował, że wyrok w tej sprawie zapadnie 7 sierpnia.
Norbert Kościesza zgłaszał nieprawidłowości, do jakich jego zdaniem dochodziło w Pomieszczeniach dla Osób Zatrzymanych w Komendzie Miejskiej w Białymstoku. Tam pełnił służbę. To - jak twierdzi były policjant - było powodem zwolnienia go ze służby.
Formalnie Kościesza został zwolniony za to, że zbyt długo przebywał na zwolnieniu lekarskim. Był na nim rok, bo doznał kontuzji, gdy ratował topiącego się syna.
"Dla mnie to jest nie do pomyślenia, że tak można było potraktować policjanta"
Były policjant zaskarżył do sądu decyzję o zwolnieniu go ze służby. W czwartek w Białymstoku ruszył proces w tej sprawie. Jeszcze przed rozprawą Kościesza rozmawiał z reporterem TVN24.
- Oczekuję tego, że sąd sprawdzi całą tę dokumentację, która została przesłana przez moją panią mecenas i komendę i zostanie wydany sprawiedliwy wyrok - mówił. Zaznaczył, że jest to dla niego sprawa honorowa i nie podjął jeszcze decyzji o ewentualnym powrocie do służby. - Znam tych ludzi [z policji w Białymstoku - przyp. red.] i wiem, że będą się mścili - powiedział.
Kościesza podkreślał, że w jego ocenie zwolnienie go z pracy było "niesłuszne". - Dla mnie to jest nie do pomyślenia, że tak można było potraktować policjanta. Sami moi przełożeni stwierdzili, że byłem wyróżniany, nie było ze mną problemów, nie byłem karany - wskazywał.
Dyscyplinarka za pisanie bajek dla dzieci
Kiedy Kościesza służył jeszcze w policji, zostało wobec niego wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
- Toczy się jednocześnie postępowanie dyscyplinarne o to, że piszę książki. Poinformowałem komendanta, nie odpowiedział na raport, założyłem, że skoro nie ma odpowiedzi, więc mogę pisać. Któryś z moich przełożonych "odkrył", że piszę bajki i wszczął postępowanie - relacjonował w zeszłym roku były policjant w rozmowie z reporterem "Czarno na białym".
Rzecznik dyscyplinarny wniósł o umorzenie postępowania, ale komendant miejski postępowanie tylko zawiesił. Gdyby Kościesza jeszcze kiedykolwiek chciał wrócić do pracy w policji, postępowanie zostanie wznowione.
"Ta sprawa ma drugie dno"
Posłanka PO Bożena Kamińska po rozprawie powiedziała w rozmowie z TVN24, że "adwokat Kościeszy miała szerokie wystąpienie i argumentowała, że popełniono wiele wykroczeń niezgodnych z prawem". - Jeżeli popełniono wykroczenie, zostały złamane przepisy prawa, to nasuwa się od razu pewna myśl, że ta sprawa ma drugie dno - mówiła.
- Widać ewidentnie, że komuś bardzo zależało, żeby pewne przepisy obejść. Te przepisy zostały umiejętnie ominięte - oceniła. Jej zdaniem "na siłę szukano argumentów, żeby zwolnić policjanta ze służby".
- Nienaganna służba, z nagrodami. I nagle w przypadku kiedy zgłasza nieprawidłowości, zaczyna być wielkim problemem. I trzeba znaleźć różne sposoby i różne argumenty, żeby usunąć go ze służby w policji - mówiła posłanka Platformy Obywatelskiej.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24