- Niezaprzysiężenie trzech prawidłowo wybranych sędziów TK było po prostu naruszeniem istniejącego w Polsce prawa. To jest zarzut dalej idący niż ten, który był formułowany wobec Węgier. W związku z tym oni przestali być dla Europy problemem. Takim problemem stała się za to Polska - mówił w "Faktach po Faktach" były premier Jerzy Buzek.
- W naszym kraju od roku narusza się system prawny - stwierdził Jerzy Buzek w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską, komentując zmiany w Trybunale Konstytucyjnym.
W czwartek posłowie PiS złożyli kolejny projekt ustawy o TK. Zgodnie z nim, jeśli do czasu wejścia nowych przepisów w życie nie będą wskazani przez Zgromadzenie Ogólne TK kandydaci na prezesa Trybunału, to zostanie powołana osoba pełniąca obowiązki prezesa, wybrana spośród sędziów TK przez prezydenta RP.
Ta osoba zwoła Zgromadzenie Ogólne, w którym wezmą udział ci sędziowie, od których przysięgę odebrał prezydent, czyli także ci, których do tej pory do orzekania nie dopuszczał prezes Rzepliński.
"Orban nie naruszał prawa"
- To nie chodzi o to, że się proponuje rozwiązania, które nie są w duchu UE. Choć tego też ducha powinniśmy zachować. Viktor Orban, do którego się często odnosimy, nie naruszał prawa. On tylko zmienił je na bazie konstytucji, którą najpierw zmodyfikował. UE, przede wszystkim Komisja Wenecka, miała do tego pretensje. Orban więc się wycofał z wielu rozwiązań. Nie ze wszystkich, ale z wielu. To załagodziło sytuację - wyjaśnił były premier.
Jego zdaniem Polska ma "sytuację gorszą".
- Dlatego, że myśmy naruszali nasze własne prawo - powiedział. - Niezaprzysiężenie trzech prawidłowo wybranych sędziów TK, było po prostu naruszeniem istniejącego prawa. To jest zarzut dalej idący niż ten, który był formułowany wobec Węgier. W związku z tym oni nie są już dla Europy problemem. Takim problemem stała się za to Polska - dodał.
"Zawsze sytuacja jest do uratowania"
Buzek ocenił, iż efektem tego jest to, że "jesteśmy słabo notowani".
- Można powiedzieć, a co nas obchodzi, jak jesteśmy notowani. No pewnie. Ale w sytuacji, jak to się wszystko łamie - Brexit, Trump, agresywna Rosja - powinniśmy mieć tysiące wątpliwości (czy nas stać na lekceważenie UE - red.) - mówił.
- Mamy ogromne problemy - stwierdził Buzek.
Jego zdaniem w tej sytuacji należałoby zabiegać "o to, by być blisko siebie w UE, trzymać się mocno nawzajem", a kwestię TK "rozwiązać w kraju".
- To polskie władze muszą rozwiązać, oby jak najszybciej, bo sytuacja jest do uratowania - przekonywał.
"Nie wyobrażam sobie, że polski rząd nie głosuje i nie popiera Polaka"
Jerzy Buzek skomentował też zbliżające się wybory na przewodniczącego Rady Europejskiej. Został zapytany, czy na szanse Donalda Tuska na reelekcję może mieć wpływ to, że Martin Schulz (obecny przewodniczący Parlamentu Europejskiego - red.) wraca do niemieckiej polityki.
- To zmienia układ sił w instytucjach Unii Europejskiej, i to bardzo znacząco - powiedział były premier.
Dodał jednak, że "właściwie należało się tego spodziewać". - To realizacja zobowiązania, że w połowie tej kadencji PE Schultz ustąpi. Nie będzie startował - wyjaśnił.
- Nie wyobrażam sobie natomiast, że nasz rząd nie popierze Polaka starającego się o wysokie stanowisko w UE - stwierdził Buzek, odnosząc się do ostatnich wypowiedzi polityków PiS, że polski rząd nie poprze kandydatury Tuska na szefa Rady Europejskiej.
- Pewne jest, że to ogromna wartość, jeśli Polak zajmuje wysokie stanowisko w instytucjach UE. Każdy komisarz jest naszą wartością. Każdy człowiek w PE, który pełni jakąś funkcję. Bo to nie tylko o to chodzi, że się załatwia sprawy dla ojczyzny - powiedział Buzek. - To jest pewna rękojmia, że się z nami liczą. To jest także dowód na to, że jesteśmy silni i wpływamy na losy Europy. To wszystko ma ogromne znaczenie - dodał.
Buzek przypomniał, że "wybór przewodniczącego RE to jest rola premierów, prezydentów, którzy tam (do Brukseli - red.) przyjeżdżają".
- Jest ich w sumie 28. Sporo z tej strony socjalistycznej, którzy chcą mieć swojego reprezentanta. Także liberałów jest dużo - mówił. - Natomiast stosunkowo mniej jest przedstawicieli Europejskiej Partii Ludowej (członkiem tej frakcji jest Donald Tusk - red.). Trzeba mieć świadomość, jaka jest konfiguracja. Dlatego wsparcie Polski (dla Tuska - red.) ma takie ogromne znaczenie - zaznaczył.
"Zmienił się styl uprawiania polityki"
Buzek porównał też obecny styl prowadzenia polityki w Polsce do tego w latach 90., kiedy sam był premierem.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że sporo jest ludzi w PiS, którzy mają poczucie, że tutaj nie wszystkie decyzje są podejmowane w duchu wolnej, rozwijającej się na dziesięciolecia Polski. Że te decyzje często burzą ten niezwykle kruchy porządek, który udało nam się wypracować - powiedział.
Dodał, że jeśli mówi się o burzeniu przez PiS tego, czego dokonał jego rząd (reforma edukacji - red.), to należy mówić o dokonaniach wszystkich rządów w latach 90. - Bez wyjątku, bo ich było osiem - dodał.
- W XXI wieku sytuacja się zmieniła. Nagle okazało się, że można było wycofać się z tego, i to szybko, bo ludzie tak chcą - powiedział. - Zmienił się styl uprawiania polityki - ocenił i dodał, że zdecydowanie na gorsze.
Zdaniem Buzka obecnie "myśli się o najbliższych wyborach, o najbliższej kadencji", a nie w perspektywie kilkunastu lat.
Przypomniał, że w latach 90. rząd SLD i Solidarność współpracowały.
- Kolejny rząd następował w naszym kraju i mówił "my będziemy robili lepiej niż poprzednicy, ale to samo". Żaden z nich się nie wycofał z żadnego rozwiązania, które było wcześniej - powiedział. - Premierzy wiedzieli, że są premierami tymczasowymi - dodał.
Autor: mart//plw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24