Czy jazda samochodem z włączonymi światłami przez cała dobę rzeczywiście poprawia bezpieczeństwo na drogach? Do premiera Donalda Tuska ma trafić dziś skarga na wiceministra infrastruktury Tadeusza Jarmuziewicza napisana przez ludzi z inicjatywy "Stop Światłom" - donosi "Polska". Ich zdaniem, urzędnik przekazuje nieprawdziwe dane na temat skuteczności przepisu. Świateł natomiast cały czas bronią policjanci.
Wszystko zaczęło się od posła Platformy Obywatelskiej Grzegorza Raniewicza, który na początku maja w interpelacji do Ministerstwa Infrastruktury zapytał o skutki wprowadzonego przed dwoma laty nakazu jazdy z włączonymi światłami przez całą dobę. "Dane statystyczne pokazują, że liczba wypadków wcale nie spadła, mimo że miało ich być o 20 proc. mniej" - napisał poseł Raniewicz. I dodał, że "na używanie świateł w dzień wydaliśmy kilka miliardów złotych, a do atmosfery trafiło niepotrzebne pół miliona ton dwutlenku węgla". Dodał też, że Komisja Europejska powoli wycofuje się z tego rozwiązania, i pytał, czy jest szansa, że także nasz resort infrastruktury zrezygnuje z nakazu, który nie przyniósł efektów.
Jarmuziewicz broni nakazu
Jarmuziewicz odpowiedział mu, że obowiązek jazdy na światłach nawet w dzień, choć działa zaledwie dwa lata, to znacząco poprawił poziom bezpieczeństwa na drogach. I dlatego ministerstwo nie zamierza go znosić. Urzędnik powołał się przy tym na badanie Instytutu Transportu Samochodowego i prof. Wojciecha Żagana z Politechniki Warszawskiej. Porównano w nim liczby wypadków w Polsce od marca do sierpnia 2008 i od marca do sierpnia w 2006 r., czyli kiedy nakazu jeszcze nie było. Wynika z niego, że liczba zderzeń czołowych spadła o 5 proc., liczba zabitych o 13 proc., a rannych o 4 proc. Jarmuziewicz przywołał też międzynarodowe badania potwierdzające, że wzrok kierowcy znacznie lepiej dostrzega pojazdy oświetlone.
(W 2007 roku) zamiast obiecywanego 20-procentowego spadku liczby wypadków nastąpił ich wzrost skarga inicjatywy "Stop Światłom"
Manipulacja danymi?
Ta odpowiedź oburzyła grupę ludzi z inicjatywy "Stop Światłom". W skardze, która w poniedziałek ma dotrzeć do premiera Donalda Tuska zarzucają Jarmuziewiczowi, że manipulował danymi lub nawet skłamał. Miał bowiem pominąć statystyki wypadków z 2007 r., kiedy wprowadzono nakaz jazdy na światłach. "Gdyby je przywołano, okazałoby się, że zamiast obiecywanego 20-procentowego spadku liczby wypadków nastąpił ich wzrost" - napisali autorzy skargi. Według statystyk policji, od maja do września 2007 wydarzyło się o 8,2 proc. więcej wypadków, a liczba zabitych była wyższa o 8,7 proc. niż w analogicznym okresie 2006 r.
Inicjatywa "Stop Światłom" przywołuje też wyniki badań wykonanych w Austrii przez prof. Ernsta Pflegera, który przetestował wzrok kierowców. Jego ekspertyza dowiodła, że włączanie świateł w dzień poprawia bezpieczeństwo tylko przy złej pogodzie. W słoneczne dni światła nie tylko nie pomagają, ale wręcz mogą szkodzić. Ta ekspertyza miała sprawić, że rząd Austrii ponad rok temu zniósł obowiązek całodobowej jazdy na światłach - czytamy w "Polsce".
Ekspert niekompetentny?
Autorzy skargi podważają także kompetencje prof. Żagania do prowadzenia analizy na temat wpływu świateł. Ma być bowiem ekspertem od iluminacji budynków, a nie oświetlenia samochodowego. Grożą też, że jeśli rząd nie odpowie na ich skargę, to zwrócą się do prokuratury z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez wiceministra Jarmuziewicza. Dziennikarzom "Polski" z Jarmuziewiczem nie udało się skontaktować. W biurze prasowym resortu usłyszeli tylko, że ministerstwo skomentuje sprawę dopiero, gdy zapozna się z treścią skargi.
Policjanci chcą świateł przez całą dobę
Nakazu jazdy na światłach przez całą dobę bronią policjanci. Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji w rozmowie z TVN24 zaznaczył, że w wielu sytuacjach bardzo poprawia to bezpieczeństwo na drodze. - To jest kwestia przede wszystkim naszej widoczności. Widzimy wcześniej innych uczestników drogi i szybciej możemy wykonać odpowiedni manewr. Muszę powiedzieć, że zanim wprowadzono ten nakaz, wielu kierowców już jeździło z włączonymi światłami także w dzień. Ja również to robiłem - powiedział rzecznik KGP.
Argumenty ekologiczne inicjatywy uważa za nietrafione. - Można też powiedzieć, że przez stosowanie klimatyzacji spalanie jest większe. Może zrezygnujmy z instalowania klimatyzacji w samochodach - zaproponował policjant.
ŁUD/mlas
Źródło: Polska, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24