Śmigłowce ratunkowe potrzebne są, gdy trzeba kogoś pilnie przewieźć z jednego szpitala do drugiego na stół operacyjny. Gdy chodzi o życie, liczą się minuty. Ale niektóre przeszkody wydają się nie do przejścia. Zaledwie kilku mieszkańców blokuje zbudowanie lądowiska dla takich maszyn w Gdyni. Boją się hałasu i martwią o swoje działki. Materiał "Faktów" TVN.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Gdyni to jedyny taki w mieście. Każdego dnia przyjmuje prawie 200 pacjentów. Czasami, po wstępnym opatrzeniu, trzeba pacjentów natychmiast przetransportować w inne miejsce.
Hałas uliczny
Dlatego szpital już od 10 lat walczy o budowę lądowiska dla śmigłowców. Pomoc zaoferował Urząd Morski - ma idealny teren na lądowisko. Dojazd do szpitala też rewelacyjny - w trzy minuty. Są pomysły, podpisano już wstępne umowy. Ale budowę lotniska dla obsługującego 300 tys. osób szpitala zablokowało sześć osób, które boją się stracić działki i tego, że będzie głośno.
- Lotnisko na pewno jest potrzebne, ale jest tyle miejsca w okolicy, że można by je zrobić gdzie indziej - mówi Adam Skuratowicz, jeden z mieszkańców.
Gdyńskie lądowisko miałoby przyjmować 2-3 śmigłowce w tygodniu. O uciążliwym hałasie nie może być więc mowy. Poza tym Gdynia ma ekspertyzy potwierdzające, że poziom hałasu od lądowiska to zaledwie ok. 60 dB, czyli tyle ile hałas uliczny.
Autor: mn / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN