Centralne Biuro Antykorupcyjne ma bardzo mocne zarzuty wobec prezesa NIK, do tego stopnia, że nieoficjalnie agenci mówią o tym, że podjęli decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratury, niezależnie od wyjaśnień - powiedział w TVN24 dziennikarz "Superwizjera" TVN Bertold Kittel, autor reportażu o Marianie Banasiu i wątpliwościach dotyczących jego oświadczeń majątkowych. - Jak to się wszystko pozbiera, to CBA ma bardzo mocne zarzuty - dodał, odnosząc się do kontroli oświadczeń szefa NIK prowadzonej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Postępowanie CBA obejmowało dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy był on kolejno wiceministrem i ministrem finansów, a potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli.
O niejasnościach w sprawie oświadczeń majątkowych informował "Superwizjer" TVN. Dziennikarz Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes Banaś. Trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
"CBA ma bardzo mocne zarzuty"
Autor reportażu w czwartek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 stwierdził, że sprawa "toczy się zakulisowo", a "opinia publiczna nie jest informowana, jakie są ustalenia CBA i wyjaśnienia prezesa NIK-u".
- Jak się to wszystko pozbiera, to CBA ma bardzo mocne zarzuty wobec prezesa NIK, do tego stopnia, że nieoficjalnie agenci mówią o tym, że podjęli decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratury, niezależnie od wyjaśnień, bo nie wierzą, że one coś zmienią - mówił.
- Sprawa, którą prowadziło CBA nie dotyczy rzeczy, które znalazły się w reportażu, tylko przepływów finansowych i wątpliwości co do wielkości nieruchomości i dochodów. To, co można byłoby wyłapać na pierwszy rzut oka, to na przykład to, że nie zgadzały się wielkości działek - dodał dziennikarz "Superwizjera" TVN.
"Nie zgadzają się przepływy finansowe"
Kittel zaznaczył, że w tym przypadku "nie chodzi o literówki" w oświadczeniach majątkowych. - Nie zgadzają się przepływy finansowe na rachunkach, w firmach, z którymi on [Banaś - przyp. red.] był powiązany. Oświadczenia majątkowe nie odzwierciedlają rzeczywistych przepływów finansowych na kontach pana Banasia - wymienił.
- Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że pan Banaś miał dochody z nieujawnionych źródeł, co w przypadku tej rangi urzędnika prowadzi nas natychmiast do kwestii: skąd to się wzięło i dlaczego było ukrywane - stwierdził.
Kittel zwrócił uwagę, że "katalog odpowiedzi [na te pytania - przyp. red.] nie jest specjalnie duży".
- Możemy przyjąć katastroficzną wersję, że to były pieniądze za coś bądź, że po prostu ukrywał to w związku ze sprawami rodzinnymi - powiedział.
Banaś i Terlecki w Sejmie. "Po co doszło do tego spotkania?"
Odnosząc się do kwestii wyjaśniania wątpliwości narastających wokół prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Kittel podkreślił, że "poza CBA nikt na poważnie nie wyjaśnia tej sprawy".
Dziennikarz "Superwizjera" zwrócił uwagę, że "do pewnego momentu politycy PiS dość ostro naciskali prezesa NIK-u, żeby ustąpił, ale były to naciski polityczne". - Tutaj nie ma żadnej decyzji ze strony instytucji państwa o tym, że na poważnie tę sprawę wyjaśnia, nie ma żadnego postępowania - zauważył w rozmowie w studiu TVN24. Wspomniał również o spotkaniu Mariana Banasia i szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości, wicemarszałka Ryszarda Terleckiego w Sejmie, do którego doszło w poniedziałek.
- Od tego momentu nastąpił zwrot w postępowaniu partii rządzącej wobec pana Banasia. Nastąpiło wyraźne wycofanie tej presji na niego - powiedział. Zaznaczył, że nie tylko dziennikarze, ale i opinia publiczna musi być świadoma tego, że "tam, gdzie pojawia się wątek sutenerstwa, przestępczości zorganizowanej gdzieś w okolicy polityków, to zazwyczaj musimy być bardzo ostrożni".
- Pytanie jest takie: po co doszło do tego spotkania w Sejmie? Ono miało nie wyjść publicznie, bo panowie wchodzili różnymi wejściami. Czy przypadkiem nie padł tam argument, który spowodował, że politycy wycofali się z presji na pana Banasia? Możemy tylko spekulować, jakie tutaj padają argumenty w tej grze - mówił. Dziennikarz "Superwizjera" TVN podkreślił, że "dla wszystkich jest jasne, że coś jest nie tak w tej sprawie, a organy ścigania nie podejmują żadnego postępowania, które mogłoby doprowadzić do jakichś niewygodnych rzeczy" .
Jak dodał, "jeżeli mówimy o sutenerstwie, to bardzo często jest podejrzenie, w tych dużych sprawach sutenerskich, że z tych przybytków czy z tych interesów korzystają również politycy, którzy potem pozostawiają po sobie różne kompromitujące nagrania".
"Rzeczy niebezpieczne dla życia politycznego i dla funkcjonowania państwa dzieją się totalnie za kulisami"
Bertold Kittel powiedział, że w sprawie prezesa NIK Mariana Banasia widzi "elementy oligarchizacji życia publicznego".
- Rzeczy, które są niezwykle niebezpieczne dla życia politycznego i dla funkcjonowania państwa, dzieją się totalnie za kulisami: nie wiadomo, jakie argumenty padają, dlaczego ktoś gdzieś komuś coś mówi, dlaczego coś robi - wyliczał.
- Wiemy tylko to, że są instytucje, które są powołane do tego - żeby niezależnie od naszych dyskusji tutaj, od materiałów, które są w przestrzeni publicznej - żeby podjąć postępowanie, tworzyć dokumentację, sprawdzać pewne rzeczy. To jest prokuratura, to są służby policji, które powinny monitorować kwestię gangów zakładających agencje towarzyskie i tak dalej. Tutaj tego po prostu nie ma - podkreślił.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z DZIENNIKARZEM "SUPERWIZJERA" TVN:
Autor: akw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24