Instytut Pamięci Narodowej sprawdza teren działki letniskowej gen. Czesława Kiszczaka na Mazurach w poszukiwaniu ewentualnych kolejnych ukrywanych przez niego dokumentów. Wcześniej przeszukano mieszkanie Kiszczaków w Warszawie. Andrzej Paczkowski z IPN wyjaśnia, dlaczego nie zrobiono tego wcześniej.
PREZES IPN ŁUKASZ KAMIŃSKI BĘDZIE GOŚCIEM "FAKTÓW PO FAKTACH". POCZĄTEK PROGRAMU O 19:25.
We wtorek IPN poinformował o zabezpieczeniu dokumentów znalezionych w domu gen. Czesława Kiszczaka. Jak mówił prezes Instytutu Łukasz Kamiński, ich sprzedaż zaoferowała wdowa po generale. Rzeczniczka IPN precyzowała, że Maria Kiszczak zażądała za nie 90 tys. złotych.
- Cały problem w tej chwili polega na tym, żeby sprawdzić, czy są to dokumenty autentyczne - mówi Andrzej Paczkowski z Instytuty Pamięci Narodowej.
"Próby zacierania zbrodni"
Paczkowski komentuje również dlaczego IPN wcześniej nie przeszukał działki letniskowej należącej do gen. Kiszczaka, co nastąpiło dopiero w czwartek. - IPN nie jest tajną policją polityczną państwa dyktatorskiego i nie może wchodzić do każdego domu, żeby sprawdzać co się dzieje w piwnicach - mówi. - W IPN-ie jest trzon prokuratorski, ale to trzon ściągania zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, a nie przestępstw urzędowych. To, co zrobił gen. Kiszczak, chowając te dokumenty, to nie była zbrodnia komunistyczna. Można sądzić, że były to próby zacierania takiej zbrodni. Prokuratorzy IPN byliby bezradni, próbując uzasadnić wejście do domu jakiejś osoby i zrobienia przeszukania - dodaje Paczkowski.
Szum o dokumenty od wdowy
Andrzej Paczkowski tłumaczy jednocześnie, że w sprawie dokumentów była jeszcze w PRL prowadzona operacja przez Służby bezpieczeństwa. - Chodziło o zebranie dokumentów kompromitujących Lecha Wałęsę, których część była fałszowana. Miały być zaprezentowane w ambasadzie norweskiej w Warszawie, by zablokować kandydaturę Lecha Wałęsy do nagrody Nobla w 1982 roku - mówił Paczkowski. - Nie wiemy, co do Instytutu Nobla dotarło, ale wiemy na pewno, że Wałęsa nagrody nie dostał w 1982 roku, ale rok później. Być może Norwedzy przez rok sprawdzali czy dokumenty są rzetelne - dodał. Paczkowski podkreśla, że nie wie, jakie były motywy wdowy po gen. Kiszczaku, by przekazać dokumenty Instytutowi Pamięci Narodowej. - Może miała w tym interes finansowy, może chciała się tego pozbyć, a być może chciała po prostu zrobić szum wokół swojej osoby - mówi historyk.
Sprawa TW "Bolka"
Były prezydent Lech Wałęsa był oskarżany o bycie TW "Bolkiem", wiele razy temu zaprzeczał. W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy i nie ma - oprócz wypisu z rejestru SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Wałęsy jako TW "Bolek".
Autor: jaz\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24