Agata Tuszyńska o swoim żydowskim pochodzeniu dowiedziała się w wieku 19 lat. - Rozumiałam, że jest w tym coś złego, upokarzającego, skoro moja mama tak długo mi tego nie mówiła - wspominała w programie "Tak jest" pisarka. - Myślę, że mama, która przeżyła warszawskie getto, nie chciała być więcej "Żydówą" przeznaczoną do gazu - dodała.
8 marca minęła 50. rocznica wiecu na Uniwersytecie Warszawskim w związku ze zdjęciem ze sceny Teatru Narodowego "Dziadów" Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka oraz relegowaniem z UW studentów Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Zapoczątkowało to tak zwane wydarzenia marcowe, czyli falę protestów studenckich. W odpowiedzi władze PRL rozpoczęły kampanię antysemicką i antyinteligencką.
W ich wyniku w latach 1968-69 z Polski wyemigrowało ponad 15 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego.
"Wybrałam życie na aryjskich papierach"
Agata Tuszyńska miała wtedy 11 lat. - Wiedziałam, że ludzie wyjeżdżali. Wiedziałam to dobrze, ponieważ wyjechała ukochana ciotka mojej mamy - wspominała w programie "Tak jest" pisarka. Dodała, że po marcu 1968 roku "zabrakło ważnej części jej rodziny".
Ona sama o żydowskim pochodzeniu dowiedziała się dopiero w wieku 19 lat. - Rozumiałam, że jest w tym coś złego, upokarzającego, skoro moja mama tak długo mi tego nie mówiła. Czyli wybrałam to, co ona sama wybrała: życie na aryjskich papierach. To trwało bardzo długo - mówiła.
Pisarka oceniła, że najbliżsi ukrywali przed nią informację o prawdziwym pochodzeniu przede wszystkim ze strachu. - Myślę, że mama, która przeżyła warszawskie getto, nie chciała być więcej "Żydówą", która jest przeznaczona do gazu - wyjaśniła.
- I to jestem w stanie zrozumieć. Nie chciała obarczać dziecka ciężarem, którego wedle jej rozumienia nie byłoby w stanie unieść. Powiedziała mi to więc wówczas, kiedy sądziła, że będzie mi łatwiej - tłumaczyła.
"Nie widzę w politykach pokory"
Zdaniem pisarki spór o nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej obudził skrywane od lat w polskim społeczeństwie pokłady antysemityzmu.
- To jest trucizna. To jest coś, co wydawało się głęboko zakopane w ziemi, polskiej ziemi. Tymczasem wystarczyło leciutko poskrobać i wszystko wychynęło na zewnątrz - oceniła Agata Tuszyńska.
Dodała, że Polacy "żydowskiego pochodzenia się boją". Powiedziała, że nie uspokajają jej słowa przedstawicieli władz, między innymi prezydenta Andrzeja Dudy, który podczas obchodów 50. rocznicy wydarzeń Marca 1968 roku prosił wypędzonych o wybaczenie.
- Ja nie widzę jakieś głębokiej prawdy za tymi słowami. Nie widzę pokory. To wszystko są polityczne gesty - stwierdziła. Podkreśliła przy tym, że Polska jest jej domem i "dobrze by było nie bać się we własnym domu".
W ocenie pisarki politycy powinni słuchać siebie i stawiać na porozumienie. - Ja nie widzę wśród polityków dialogu. Każdy wykrzykuje swoje racje, nikt nikogo nie słucha - podsumowała Tuszyńska.
Autor: PTD//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24