Zabił Olę, zakopał jej zwłoki, a potem ciało spalił. Zabójca ośmiolatki trafi za kratki, ale tylko na siedem lat - orzekł w czwartek Sąd Apelacyjny w Łodzi. Wyrok jest prawomocny.
- Niechcący uderzyłem ją widłami - tłumaczył się podczas procesu Robert B. Sędziowie dali wiarę jego wersji. Uznali, że mężczyzna pozbawił dziewczynkę życia nieumyślnie. Robert B. jest w areszcie od 4,5 roku. Dlatego czwartkowy wyrok oznacza, że może on ubiegać się już o warunkowe, przedterminowe zwolnienie z więzienia. Matka dziewczynki nie kryła, że jej zdaniem to zbyt łagodna kara. - Czy sprawiedliwe jest, jeśli ktoś komuś dziecko zabija i pójdzie teraz na wolność? - pyta kobieta. - Żałuję, że nie ma linczów i samosądów. Zamordował i spalił w parowniku
Do morderstwa doszło w czerwcu 2002 roku w miejscowości Biadaszki w Łódzkiem. Ośmioletnia Ola nie wróciła na noc do domu, więc rodzice zaalarmowali policję. Poszukiwania trwały kilka dni. Brało w nich udział kilkuset funkcjonariuszy i strażaków z psami. Zaangażowali się też mieszkańcy okolicznych miejscowości. Dziewczynki ani jej ciała jednak nie odnaleziono. Dopiero niemal rok po zaginięciu dziecka policja zatrzymała podejrzanego o zabójstwo. Okazało się, że jest to znajomy rodziców Oli, mieszkaniec Biadaszek, Robert B. Podczas wizji lokalnej mężczyzna wskazał miejsce, w którym początkowo ukrywał ciało dziecka. Do tego miejsca doprowadził również policyjny pies. Znaleziono tam ludzkie włosy z fragmentem skóry i spinkę Oli. Badania DNA potwierdziły, że były to włosy dziewczynki. Według prokuratury, mężczyzna udusił dziecko i zakopał ciało na polu. Później spalił je w parowniku na terenie swojej posesji. W trakcie śledztwa 30-latek kilkakrotnie zmieniał swoją wersję wydarzeń. Ostatnio utrzymywał, że uderzył ją przypadkowo widłami, przestraszył się, że nie żyje i dlatego spalił jej zwłoki. Taką wersję przyjął sąd. Wcześniej jednak przyznał się do uduszenia dziewczynki, potem znów zapewniał, że zginęła przygnieciona workiem z paszą. Ostatecznie nie przyznał się do zabójstwa.
Sąd zmieniał wyrok
To był już trzeci proces w tej sprawie. Pierwszy raz Robert B. stanął przed sądem sześć lat temu. Prokuratura oskarżyła go wówczas o zabójstwo i znieważenie zwłok. Prokurator domagał się dla oskarżonego dożywotniego więzienia, obrona chciała uniewinnienia. W czerwcu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Sieradzu uznał, że 30-latek jest winny "nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki". Za co usłyszał wyrok 7 lat więzienia. Apelacje wniosły wtedy wszystkie strony procesu, domagając się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Sprawa trafiła ponownie do sądu w Sieradzu, który tym razem skazał mężczyznę na 25 lat więzienia za zabójstwo. Obrona odwołała się od wyroku. Sąd Apelacyjny uznał, że sędziowie dokonali "błędnej oceny materiału dowodowe" i uchylił wyrok.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24