Przyszła wiosna - płoną trawy. Na nic zdają się apele przyrodników i strażaków, a nawet księży nawołujących z ambon do zaniechania tego barbarzyńskiego obyczaju. Obyczaju, który jest zawsze groźny dla przyrody - a czasem i dla ludzi, o czym przekonuje informacja pana Zdzisława z Rybnika, przysłana na Kontakt TVN24.
Wypalanie traw nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, pozostając szkodliwym, a nawet niebezpiecznym przeżytkiem.
Wielu sądzi, że jest to świetny sposób żeby nawozić i użyźnić glebę. Tymczasem pozbawienie ziemi naturalnej pokrywy roślinnej powoduje przyspieszenie jej erozji i wyjałowienie, a pozbawiona roślin gleba jest bezbronna wobec działania promieni słonecznych, wiatru, opadów.
W płomieniach giną nie tylko suche trawy, ale cały ich system korzeniowy, flora oraz bakterie i grzyby. Roślinność ulegająca naturalnemu rozkładowi użyźnia glebę, jednak popioły spalonych traw są praktycznie bezużyteczne. Wypalanie powoduje również lokalne zanieczyszczenie powietrza.
W płomieniach giną też zwierzęta - od owadów po małe ssaki.
Wypalanie traw podlega karze aresztu albo grzywny
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przypomina, że zgodnie z 124 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody, zabrania się wypalania roślinności na łąkach, pastwiskach, nieużytkach, rowach, pasach przydrożnych, szlakach kolejowych lub w strefie oczeretów i trzcin. Wykroczenie to podlega karze aresztu albo grzywny o czym mówi art. 131 wspomnianej wyżej ustawy.
Prawo nie zabrania jednak wypalania słomy na polach uprawnych, liści w ogrodach oraz wypalania związanego z gospodarką leśną lub pracami budowlanymi.
W przypadku opisanym przez pana Zdzisława niewiele brakowało, żeby ogień wzniecony w wysokich trawach objął i budynki. - Pomogli strażacy i kierunek wiatru... - pisze nasz informator.
Źródło zdjęcia głównego: fot. Bogdan z Rybnika