Wart 300 mln zł przetarg na system dozoru elektronicznego (SDE), który pozwala na odbywanie wymierzonej przez sąd kary poza więzieniem, ogłosiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Warunki przetargu są takie, że może go wygrać tylko jedna firma - ustaliła "Rzeczpospolita".
Specyfikacja stawia przed oferentami ogromne wymagania, jeśli chodzi o kondycję finansową. Muszą oni mieć m.in. bardzo wysoką polisę ubezpieczeniową. Resort wprowadził też wymóg posiadania koncesji ochroniarskiej, choć nie ma go w ustawie o SDE.
Gazeta zauważa, że tak sformułowane warunki w praktyceeliminują z przetargu światowego lidera w produkcji urządzeń do monitoringu - izraelską firmę Elmotech. Jej rozwiązania zostały wprowadzone w większości krajów, w których istnieje dozór elektroniczny, m.in. w Niemczech, Hiszpanii, Portugalii, Szwecji i Estonii".
Przy tak sformułowanych warunkach nie będziemy mogli wystartować samodzielnie. Promują one naszą bezpośrednią konkurencję" - uważa Guy Greitser, prezes Elmotechu. Nie chce wymieniać firmy, która jego zdaniem jest promowana.
"Rz" ustaliła jednak, że na rynku urządzeń dozoru elektronicznego w większości krajów konkurentem Elmotechu była brytyjska grupa G4S. Jej rozwiązania w przetargach przeważnie przegrywały. "Niewątpliwie mają w tej dziedzinie doświadczenie. Ale zdrowsze by było, gdyby mieli realną konkurencję" - komentuje Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa i autor książki "Przestępca na uwięzi". Po przeczytaniu specyfikacji uważa, że została napisana "pod G4S".
"Rz" ustaliła, że systemem, jeszcze za poprzedniego rządu, interesował się - jako przedstawiciel telefonii komórkowej Era - Krzysztof Bondaryk, obecny szef ABW. Brał udział w co najmniej jednym ze spotkań poświęconych SDE w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Łukasz Rędziniak, wiceminister nadzorujący przetarg, odrzuca zarzuty, że specyfikacja została napisana z myślą o konkretnej firmie.
Źródło: "Rzeczpospolita"