Ta historia pokazuje jak wielki chaos panuje w polskim więziennictwie. 25-letni Jacek R., skazany na cztery lata i osiem miesięcy więzienia, został przez pomyłkę zwolniony sześć miesięcy wcześniej z zakładu karnego w Grudziądzu, gdzie odbywał karę. Teraz mężczyzna bezkarnie chodzi po mieście i szuka pracy. Informację otrzymaliśmy na platformę Kontakt TVN24.
- Ja miałem koniec kary w październiku. 28 lutego przyszli do mojej celi i powiedzieli, że wychodzę na wolność. Ja się tego nie spodziewałem - mówi w rozmowie z TVN24 Jacek R. - Ja byłem zdziwiony. Przychodzi do mnie funkcjonariusz i mówi: chodź do magazynu, trzeba się rozliczyć z ubrań i innych przedmiotów, bo wychodzisz na wolność. Jeszcze zapytałem, czy na pewno ja, sprawdził więc dokładnie moje dane - mówi mężczyzna. Jak wyjaśnia, został przez sąd skazany na cztery lata i osiem miesięcy więzienia za drobne kradzieże. Wyrok zaczął odsiadywać w 2004 roku.
Chcą, żeby wrócił
Zwolniony z więzienia mężczyzna zamieszkał wraz z rodzicami. I jak mówi, następnego dnia, kiedy wrócił do domu otrzymał telefon, że "zaszła pomyłka" i musi wrócić jeszcze na pół roku do zakładu karnego.
- Nie wrócę do więzienia, bo mam wystawione świadectwo zwolnienia - upiera się Jacek R. O swojej sprawie rozmawiał już z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, który przyznał, że obecnie nie ma podstaw do zatrzymania.
Jak przekonuje Jacek R., "winny pomyłki jest zakład karny i to on powinien ponieść konsekwencje swego błędu".
Są zajęci
Faktycznie, jak się okazuje służba więzienna zrobiła niewiele, by mężczyzna wrócił do więziennej celi. - Oni tylko raz byli w domu. Przyszli i zapytali rodziców, czy ja jestem. To oni powiedzieli, że poszedłem do pracy. Nie mieli ze sobą żadnego nakazu. Tylko jakiś "świstek z moim zdjęciem" - mówi Jacek R. Jego wersję potwierdza także matka.
O pomyłce mówi rzeczniczka Luiza Sałapa
Kobieta zaznacza, że kiedy jej syn niespodziewanie wrócił do domu, natychmiast zadzwoniła do zakładu, by upewnić się czy chłopak na pewno powinien być na wolności. - Zadzwoniłam i zapytałam, czy nie poszukują Jacka R. Oni powiedzieli, że nie. Poprosiłam jeszcze, by połączyli mnie z szefem lub zastępcą, jednak oni powiedzieli, że też są zajęci - mówi matka mężczyzny. Kobieta podkreśla, że od kiedy jej syn wyszedł na wolność, spokojnie, bez ukrywania, porusza się po mieście. - Byliśmy w sądzie, w urzędzie pracy i nikt o niczym nie wiedział - mówi matka chłopca.
To pomyłka
Jak zapewnia rzeczniczka więziennictwa, Luiza Sałapa, w sprawie przedwczesnego zwolnienia Jacka R. doszło do oczywistej pomyłki. - Był to czysty błąd ludzki - tłumaczy. - Sąd wydał już nakaz doprowadzenia Jacka R. do więzienia, trwają czynności policyjne - dodaje.
Tymczasem w zakładzie karnym w Grudziądzu wszczęto już w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Niewykluczone, że będzie też postępowanie dyscyplinarne.Jeśli słyszeli Państwo o podobnych historiach, prosimy o przekazanie nam informacji na platformę Kontakt TVN24.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24