Janet Johnson z Nigerii przeszła w Polsce gehennę. Jest zaszczuta, ma na szyi ma ślady od noża, dziury wypalone przez papierosy. Została zakażona HIV. Ma być deportowana do Nigerii, ale tam czeka ją śmierć - pisze "Dziennik". Według gazety, tragedia kobiety to nie odosobniony przypadek - handlarze ludźmi znają sposoby, jak omijać polskie prawo.
Ta historia nie rozgrywa się w Afryce, ale stolicy dużego, europejskiego kraju - pisze "Dziennik". Jak to więc możliwe, że żaden z setek funkcjonariuszy nie zajął się Janet Johnson? Czy nie można było zrobić dla niej więcej, niż tylko umieścić w areszcie deportacyjnym? Bo jest czarna? Bo z daleka? Bo najłatwiej pozbyć się problemu, usuwając go sprzed oczu? - pyta gazeta.
Janet Johnson ma 22 lata. W Polsce jest od kilku miesięcy. Przeżyła tu gehennę. Była torturowana i zmuszana do prostytucji. Gdy pod koniec kwietnia trafiła do aresztu deportacyjnego na Okęciu, była w strasznym stanie. Brudna, śmierdząca, zawszona, nie mogła sama utrzymać się na nogach. Na rękach i szyi miała wyraźne rany po nożu, po przypalaniu papierosami. iIedawno została zarażona wirusem HIV.
Jak ustalił "Dziennik", kobieta oraz co najmniej dwie jej koleżanki to ofiary handlarzy ludźmi. Trafiły do Polski dzięki mało znanej, ale bardzo skutecznej metodzie szmuglu - "na sportowca". Wystarczy znaleźć klub, który zaprosi rzekome sportsmenki do siebie. W tym przypadku był to SPR Lublin.
Zaproszenia wysłano do ambasady RP w stolicy Nigerii Lagos. Na tej podstawie piątka Nigeryjczyków dostała wizy wjazdowe do Polski. "Piłkarki" i ich opiekunowie mieli przylecieć do naszego kraju w sierpniu. Nie przyjechali jednak. - Menedżer dzwonił, że mają jakieś kłopoty. Potem już się nie odezwał, a jego komórka milczała - mówi dziś prezes SPR Safo ICom Lublin Andrzej Wilczek.
Tymczasem Janet Johnson do Polski dotarła. Na początku października w Zgorzelcu zatrzymała ją straż graniczna. Próbowała nielegalnie przekroczyć granicę polsko-niemiecką. Prawdopodobnie miała zostać przerzucona do burdelu na Zachodzie Europy. Została zobowiązana do opuszczenia kraju. Nie zrobiła tego.
Odnalazła się w kwietniu - trafiła do podwarszawskiego ośrodka Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Dębaku. W strasznym stanie. Służby imigracyjne podejrzewają, że dziewczyna po nieudanej próbie przekroczenia granicy trafiła do domu publicznego i siła zmuszano ją do nierządu. Z Dębaka zabrali ją strażnicy graniczni i przewieźli do aresztu deportacyjnego.
Jeśli w ciągu tygodnia Janet Johnson nikt nie pomoże, 15 maja zostanie wsadzona do samolotu lecącego do Lagos - pisze "Dziennik". O sprawie dziewczyny powiadomiono ambasadora Nigerii w Polsce, który powinien zadbać o jej odesłanie do kraju. "Po co, przecież ona i tak umrze" - miał powiedzieć dyplomata na widok dziewczyny.
Zdaniem Departamentu Stanu USA, który sporządził raport na temat handlu ludźmi Polska "jest na samym szczycie krajów trudniących się tym procederem". Ze względu na swe położenie między Europą Zachodnią i Wschodnią nasz kraj stała się niezwykle popularny wśród handlarzy ludźmi krajem tranzytowym. Szacuje się, że blisko 30 proc. prostytutek w Polsce to cudzoziemki, z czego - jak podaje La Strada, organizacja zajmująca się pomocą porywanym kobietom - 60 proc. to ofiary handlu ludźmi.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl