Uzbrojony funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa z ponad 2 promilami alkoholu we krwi został w nocy z czwartku na piątek odwieziony przez policję do izby wytrzeźwień w Rzeszowie – dowiedział się dziennikarz tvn24.pl. Rzecznik SOP tłumaczy, że był on "w czasie wolnym od służby".
Premier Mateusz Morawiecki w Rzeszowie w czwartek brał udział w posiedzeniu wojewódzkiego sztabu zarządzania kryzysowego na temat sytuacji powodziowej. Za jego bezpieczeństwo, jak podczas każdej oficjalnej wizyty, odpowiadała nie tylko ochrona bezpośrednia, ale też tzw. grupa przygotowawcza. W jej skład wchodzą m.in. funkcjonariusze odpowiedzialni za lotnisko, na którym ląduje samolot szefa rządu.
Według naszych źródeł zbliżonych do Służby Ochrony Państwa i policji, w nocy z czwartku na piątek funkcjonariusz SOP z grupy zabezpieczającej wizytę bawił się w jednym z rzeszowskich lokali. Zauważono, że jest uzbrojony. - Na miejsce wezwano policję – relacjonują nasi informatorzy.
Funkcjonariusz z ponad 2 promilami we krwi został odwieziony do izby wytrzeźwień.
"Odpowiadał za koordynację działań i bezpieczeństwo"
- Policja pod nadzorem prokuratury ustala, czy komuś groził bronią. Są przesłuchiwani świadkowie – mówi jeden z naszych rozmówców.
- Ten funkcjonariusz należy do grupy lotniskowej, ale w tym czasie jako członek grupy przygotowującej wizytę opowiadał za koordynację działań i bezpieczeństwo premiera na lotnisku – tłumaczy drugi.
Rzecznik SOP ppłk Bogusław Piórkowski pytany o sprawę odpowiedział, że "funkcjonariusz był w czasie wolnym od służby". – Na polecenie komendanta SOP zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne – podkreśla Piórkowski.
"Skrajna głupota"
Zdaniem byłych oficerów Biura Ochrony Rządu (poprzednika SOP), z którymi rozmawialiśmy, funkcjonariusz tej służby nie miał prawa w takiej sytuacji mieć ze sobą broni służbowej. - Nie wykonywał obowiązków służbowych, ale to nie jest czas wolny, bo był w delegacji. Jak wróci do Warszawy, zda broń i radiostację, to zaczyna czas wolny - tłumaczy były oficer.
- Nawet, gdy po robocie szliśmy się napić, to jeden zostawał i pilnował broni. Możemy ją też bez problemu zdeponować na policji. Tak też robiliśmy. Wyjście z bronią na wódkę, to skrajna głupota i nieodpowiedzialność – ocenia inny z naszych rozmówców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MSWiA