Jakiś czas temu ktoś mnie spytał czy sądzę, że Polska powinna na wzór Francji, Niemiec czy USA stworzyć kanał telewizyjny, który prezentowałby nasz głos i nasz punkt widzenia reszcie świata. Myślę, że nie. Uważam, że taką telewizję jak Deutsche Welle, Russia Today, France24 czy CNN stworzyć trudno (szczególnie, że powinny zająć się tym media publiczne), ale byłoby to możliwe.
Możliwe, tyle, że nie ma to raczej sensu. Bardzo potrzebujemy mądrego polskiego głosu w świecie. Sądzę jednak, że powinniśmy skupić się na realnych działaniach gospodarczych i politycznych, na wymiernych sukcesach, którymi możemy się później chwalić a nie na PR'owych zabiegach medialnych.
Co nie znaczy, że o promocję i wizerunek Polski w świecie nie musimy się martwić. Wręcz przeciwnie, wizerunek ten nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszy. To jak nas widzą i jak o nas piszą leży nam wszystkim na sercu, jestem więc pewna, że takie głosy jak ostatni tekst w Financial Times profesora Winieckiego martwi wielu. Mnie martwi. Nie chodzi o jedną opinię o tym, co się dzieje w Polsce - z Polski. Każdy ma prawo do prezentowania własnych poglądów, a tak obytemu w świecie profesorowi Janowi Winieckiemu nie trzeba o tym przypominać - korzysta ze świętego prawa wolności słowa. Problem polega na tym, że profesor prezentuje opinię, która staje się punktem odniesienia dla wielu, którzy nie orientują się w zawiłościach polskich problemów lustracyjnych, a opinia o rządach „narodowych bolszewików” jest co najmniej przerysowana. Odsyłam do opinii prof. Roszkowskiego.
Mam z tym częsty problem w rozmowach ze znajomymi za granicą, a mam kontakty z ludźmi, którzy polskiej polityce się przyglądają. Na temat naszego kraju wiedzą więcej niż przeciętni Europejczycy. Ale, nie znają naszego języka, wiedzą więc tyle ile dowiedzą się z mediów. Problem w tym, że ten sygnał jest bardzo jednostronny. Lustracja jest BE. I już.
Jak mam się zachować, skoro chcę być krytyczna wobec rządu mojego kraju a z drugiej strony dostaję (często od Sabine - niemieckiej politolog) granatem między oczy w dyskusji o polskiej polityce? Sabine powołuje się na polskie głosy, takie jak prof. Winieckiego. Polska w jej oczach to kraj homofobów, ultra-klerykalny, rządzony przez narodowych bolszewików, organizujących polowania na czarownice. W dodatku anty-europejski i jątrzący w stosunkach UE- Rosja. Czy mieszam kwestię posunięć rządzących z wizerunkową obroną patriotyczną? Nie sądzę, w dyskusjach o moim kraju jestem po prostu na przegranej pozycji.