Dwie godziny krócej można by jechać z Wrocławia do Berlina, gdyby pociąg jechał inną trasą. Takie wnioski płyną z opracowania niemieckiej firmy IPG, dla senatu stolicy Niemiec - informuje "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
Dziś ze stolicy Dolnego Śląska do Berlina trzeba jechać pociągiem przez Poznań. Trwa to 5 godzin 36 minut. W ten sposób niepotrzebnie tracimy prawie dwie godziny. Z wyliczeń przeprowadzonych przez Niemców wynika, że już dziś, bez dodatkowych nakładów finansowych, można skrócić ten czas do 3 godzin 39 minut.
Wszystko jest możliwe dzięki remontowi trasy Wrocław - Legnica - Węgliniec. - Skończy się on w przyszłym roku - twierdzi Jerzy Dul, dyrektor wrocławskiego oddziału PKP Polskie Linie Kolejowe - spółki odpowiadającej za tory, elektryfikację i wszystkie inne urządzenia potrzebne do jazdy pociągów.
- Po swojej stronie zrobiliśmy wszystko, co trzeba. Remontujemy magistralę do granicy, która pozwala pociągom na jazdę z prędkością 160 kilometrów na godzinę - mówi Grzegorz Roman, dyrektor departamentu architektury i rozwoju we wrocławskim magistracie. - To Niemcy są opóźnieni i muszą wyremontować tory po swojej stronie. - dodaje.
Między Węglińcem a Horką nie ma zelektryfikowanej trasy, dlatego potrzeba użyć tam lokomotyw spalinowych. - Niemcy kupili dwadzieścia takich składów, ale dziś są im one niepotrzebne. Jeden nawet wydzierżawili Włochom -opowiada Roman. Remontu wymaga też odcinek między Horką a Cottbus. Ale od tego miasta do stolicy Niemiec tory są już znakomite.
Źródło: Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska