Całe południe Polski zmaga się z powodziami i lokalnymi podtopieniami. Meteorolodzy mają jednak złe informacje. Nadchodzą kolejne deszczowe dni - kluczowe dla rozwoju sytuacji będą czwartek i piątek. Ale według czarnych scenariuszy padać może nawet przez cały weekend.
Czescy synoptycy zapowiadają, że najtrudniejsza sytuacja będzie przez następne dwa dni. Potem, ma się uspokoić. Meteorolodzy spodziewają się burz, lokalnie może nawet padać grad. Wiatr w porywach może osiągnąć nawet 90 km/h. Obfitym opadom deszczu będą towarzyszyły bardzo wysokie temperatury.
Pięć dni deszczu?
Gorsze prognozy dochodzą z polskich ośrodków. Prognostycy z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzegają, że Polskę czekają dwa dni intensywnych opadów deszczu i burz na terenie całego kraju. Szczególnie zagrożone są Dolny Śląsk i Opolszczyzna, gdzie deszcz pada już od kilku dni i występują lokalne podtopienia. Synoptycy zapowiadają, że padać ma także w kolejne trzy dni, ale nieco mniej intensywnie.
"Lepsza byłaby powódź"
A już teraz sytuacja na południu kraju jest trudna. - Paradoksalnie lepsza byłaby duża powódź, niż lokalne podtopienia - oceniają eksperci.
Argument hydrologów, którzy twierdzą, że z lokalnymi podtopieniami trudniej walczyć, niż z dużymi powodziami jest taki: Główne rzeki w kraju mają wystarczająco mocne wały, by uniemożliwić wylanie wody, mniejsze nie.
- Jesteśmy przygotowani na duże powodzie, czyli takie jak ta z 1997 roku. Obwałowania na największych rzekach są w stanie przeprowadzić tę wielką wodę. Natomiast lokalnie występujące podtopienia o bardzo dużej intensywności to nowe zjawisko - przekonuje Artur Magnuszewski, hydrolog Uniwersytetu Warszawskiego.
Dolny Śląsk - "starają się"
W tym momencie najtrudniejsza sytuacja panuje chyba na Dolnym Śląsku. Alarm powodziowy obowiązuje tam w dwóch gminach: Stare Bogaczowice i Marcinowice. Natomiast pogotowie przeciwpowodziowe obowiązuje w czterech miejscach: mieście i powiecie Jelenia Góra, w Kamiennej Górze oraz w gminie Marciszów. Sytuacja zmienia się tu z godziny na godzinę. Najgorsze jednak jest to, że synoptycy zapowiadają kolejną falę intensywnych opadów.
Stany alarmowe na dolnośląskich rzekach są przekroczone w 14 miejscach. Natomiast zwiększyła się liczba miejsc, gdzie woda przekroczyła stany ostrzegawcze. Obecnie takich miejsc w regionie jest 15. We wtorek było ich tylko siedem.
- Najbardziej zagrożona jest południowa część regionu. Problemem na Dolnym Śląsku są stare mostki na niewielkich ciekach wodnych, które mają stosunkowo niską przepustowość. Tam często dochodzi do zatorów i one są niebezpieczne. Staramy się jednak panować nad sytuacją - zapewnia wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec.
Małopolska - będzie gorzej
Niewiele lepsza sytuacja panuje w Małopolsce. Według prognoz synoptyków tam również w najbliższych godzinach padać będzie bardzo często. Możliwe są też burze i grad. Na razie nie trzeba było nikogo ewakuować, ale władze takiego scenariusza nie wykluczają.
W tej chwili alarmy powodziowe obowiązują na terenie powiatu brzeskiego i w gminie Bobowa. Z kolei w gminach Lipinki, Łużna (powiat gorlicki) oraz Jodłownik (limanowski) pogotowie przeciwpowodziowe. We wtorek wprowadzono je już w gminie Borzęcin (powiat brzeski).
Śląsk - liczy straty
Na Śląsku poszkodowani i władze zaczynają już powoli szacować straty. Od wtorkowego wieczora strażacy interweniowali około 400 razy, głównie wypompowując wodę z zalanych piwnic, podtopionych posesji i zatkanych studzienek. Największe szkody deszcz spowodował na północy regionu, w powiatach lublinieckim i częstochowskim.
- Przeważająca większość interwencji została już zakończona - uspokaja Aneta Gołębiowska z zespołu prasowego śląskiej straży pożarnej. Deszcz nie oszczędził też strażaków - w Lublińcu podtopiona została m.in. remontowana siedziba miejscowej jednostki ratowniczo-gaśniczej. Woda wdarła się do strażnicy gdy niemal wszyscy strażacy uczestniczyli w akcjach poza jednostką. Zalała m.in. garaże i pomieszczenia socjalne na wysokość ok. 30 cm. Straty oszacowano na ok. 20-30 tys. zł.
Minionej doby prawie w całym dorzeczu Wisły zanotowano wzrost poziomu wody od kilkunastu centymetrów do ponad metra. Stan ostrzegawczy został przekroczony na Wiśle w Jawiszowicach, na Gostyni w Bojszowach oraz na Brynicy. W środę woda rośnie.
Podkarpacie - spokojniejsze
Na Podkarpaciu stan alarmowy przekroczony jest tylko na rzece Mleczka (o 56 cm). Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie poinformowało, że alarm powodziowy obowiązuje w gminie Dębica, w mieście i gminie Kańczuga oraz na terenie gminy Przeworsk. Stan ostrzegawczy przekroczony jest natomiast na Strugu w Rzeszowie o 40 cm, na Wisłoku w Tryńczy o 97 cm, na Wisłoce w Krajowicach i Żółkowie o ponad 30 cm oraz na Ropie w Topolinach o 104 cm. Według meteorologów w całym regionie stan wody nadal będzie się podnosił.
ŁOs/tr
Źródło: tvn24.pl, PAP