Aleksander Szczygło, minister obrony, będzie dawał nagrody pieniężne nawet tym żołnierzom zawodowym, którzy zaliczyli egzamin z wychowania fizycznego na tróję. - pisze "Dziennik"
Rok temu surowe zasady wprowadził ówczesny szef MON Radosław Sikorski. Według nich, na nagrody mogli liczyć tylko żołnierze, którzy wyróżniali się pod względem sprawności fizycznej. Natomiast żołnierze, którzy dostawali z WF-u tróję, albo w ogóle nie zaliczali przedmiotu nie mogli liczyć na żadne nagrody, nawet jeśli mieli bardzo dobre wyniki w innych dziedzinach żołnierskiego rzemiosła. Zasady wprowadzone przez Sikorskiego budziły wiele kontorwersji. Nie brakowało opinii, że były minister chce w ten sposób chce się pozbyć starej gwardii z czasów PRL. Ale żołnierze biegali wieczorami, prężyli muskuły w siłowniach, rzucali palenie, by podnieść sprawność, poprawiali oceny. Efekt był - piątek wystawiono w 2006 roku dwukrotnie więcej niż rok wcześniej, średnia ocen w całej armii podskoczyła z 3,45 do 3,85. Tym, którzy zdali na pięć, należała się nagroda - 1000 zł. Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, tę poprzeczkę obniżył. Żołnierz, który wykazał się np. brawurową akcją - czytamy w "Dzienniku", może teraz liczyć na premię nawet jeśli jest fajtłapą. Dostanie ją więc 55-letni sztabowiec, który np. opracuje nową koncepcję dla armii, ale na egzaminie zrobi tylko 16 pompek (zaliczenie na trójkę), a nie 30 (na piątkę); 25 skłonów w przód, a nie 35 w ciągu dwóch minut; bieg zygzakiem wokół słupków zajmie mu 32,8 sekundy, a nie 30,6; a 3 kilometry pokona w 19 minut 30 sekund, a nie w 16,45. Podobnie będzie z 36-letnim komandosem, który weźmie np. udział w niebezpiecznej misji, ale na teście przebiegnie 3 km w 15 minut i 10 sekund, a nie w 13 minut i 10 sekund, i pozostałe sprawności zaliczy też na trójkę. "Ocena dostateczna jest oceną pozytywną. Dlatego nie ma uzasadnienia, aby osoba, która zdała pozytywnie egzamin była pozbawiona prawa otrzymywania nagród" - uzasadnia decyzję ministra rzecznik MON Jarosław Rybak. Dla piątkowiczów nadal jest "marchewka" w postaci 1000 zł nagrody. Z kolei były szef MON broni swojego pomysłu. - Obecną decyzję ministra uważam za błąd - mówi "Dziennikowi" Radosław Sikorski. - Powinny być zarówno bodźce pozytywne w postaci nagród za piątki, jak i negatywne, czyli szlaban na nagrody za tróje. Mnie zależało, by standardem była czwórka, minister go teraz obniża. Zdaniem Sikorskiego dyskusję, czy ważniejsze są mięśnie czy rozum, zweryfikują misje polskiego wojska. To, jak żołnierz zachowa się, gdy będzie się przygotowywał bądź brał udział w akcji, jak będzie chronił się przed zamachem moździerzowym. -W takiej sytuacji liczy się wszystko: i myślenie, i zimna krew, i szybkość, i sprawność fizyczna - uzasadnia.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl