Hodowlę psów przeznaczonych do walk odkryli poznańscy działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, donosi "Głos Wielkopolski". W opuszczonym gospodarstwie przetrzymywano dziewięć amstaffów. Czworonogi były wygłodniałe, poranione, przywiązane grubymi łańcuchami.
Prawdopodobnie są to zwierzęta z hodowli w Dymaczewie, która w kwietniu zniknęła po interwencji TOZ - pisze gazeta. – To oczywiste, że rany powstały w walkach, mówi Wiesława Możdżeń, szefowa gnieźnieńskiego oddziału TOZ. – Psy są uwiązane na łańcuchach w taki sposób, że nie mogą podejść do siebie, czyli nie pogryzły się nawzajem pod nieobecność właściciela.
Działacze TOZ wezwali policję. O dalszych krokach wobec właściciela amstaffów zadecyduje prokuratura.
Amstaff czy stafford z rodowodem kosztuje 2500 złotych; amatorom walk wygodniej wziąć psa ze schroniska za 20-30 złotych. Często płacą podstawionym ludziom, żeby zabrali je ze schroniska, wyjaśnia Stefania Kozłowska. – Dlatego w Poznaniu zabroniłam oddawania do adopcji psów, które są wykorzystywane do walk.
Źródło: "Głos Wielkopolski"