W powietrzu czuć zapach kominka. Podnoszę wzrok znad śliskiego, ośnieżonego bruku. Widzę kamienne i drewniane domy, kryte gontem dachy i siwy dym z kominów na tle granatowego nieba. To on tak pachnie.
Piękny jest Kazimierz zimą. Niemal pusty. W świetle księżyca wygląda jak z bajki, zwłaszcza, gdy spadnie śnieg. Podświetlana wieża, ruiny zamku, kościół farny i klasztor, kamieniczki… Na rynku wielka choinka. Na górze Trzech Krzyży lśni Gwiazda Betlejemska…
Po raz pierwszy zabraliśmy tam Sonię i zostaliśmy na dłużej. Sonia chyba już przestała rosnąć, ale wciąż daleko jej do powagi dorosłego psa. Ona nie idzie, lecz podskakuje, jak mała dziewczynka. „Kula się” po ośnieżonych stokach wąwozów, turla z innymi psami po liściach i rozpędzona pnie się w górę, nawet gdy stoki są niemal pionowe. A potem wielki skok… i znów jest na dole. Wita się z nami, jakby nas wieki nie widziała.
Pięknie się zaczął ten rok…