Policja została poinformowana o zbrodni przez syna zabitej 69-latki. Od kilku dni nie mógł on dodzwonić się do matki, więc przyszedł do jej mieszkania. W środku zastał tylko wózek transportowy z jednego z marketów budowlanych. Po 69-latce nie było śladu.
- W końcu syn wszedł do piwnicy poprzez właz znajdujący się w przedpokoju - opowiada Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
W piwnicy było zakrwawione ciało matki.
- Leżała w nienaturalnej pozycji, była obwiązana w pasie liną. Pod zwłokami był nóż, prawdopodobne narzędzie zbrodni. Kobieta nie żyła od kilku, a być może nawet kilkunastu dni - mówi Kopania.
W mieszkaniu w centrum Łodzi szybko pojawili się policjanci. I postawili tezę: wózek transportowy najpewniej miał pomóc w wywiezieniu zwłok. Kto jednak stoi za zbrodnią? Policjanci wiedzieli, że musi to być osoba, która znała mieszkanie zamordowanej. I najpewniej cieszyła się zaufaniem 69-latki, bo w lokalu nie było żadnych śladów walki.
Podejrzenie śledczych padło na dwóch wnuczków zabitej - 21 i 23-latka. Zostali zatrzymani, ale nie usłyszeli zarzutów.
- Czynności z ich udziałem dzisiaj nie mogły się odbyć, bo w momencie zatrzymania byli nietrzeźwi. Obydwaj mieli ponad dwa promile alkoholu w organizmie - wyjaśnia Krzysztof Kopania.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź