Uszkodzone hamulce, niedziałające światła, wycieki z silnika i zdezelowane wahacze. W takim stanie autobusy wożące dzieci do szkół zastali inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli. Dotarliśmy do ich najnowszego raportu, z którego wynika, że co piąty sprawdzony pojazd nie nadawał się do jazdy.
Kontrolerzy sprawdzili 30 gmin z sześciu województw: kujawsko – pomorskiego, małopolskiego, podlaskiego, pomorskiego, wielkopolskiego oraz zachodniopomorskiego. Kontrola objęła miniony rok szkolny.
Wnioski? W co trzeciej gminie dzieci wożone były zdezelowanymi gratami. W skrajnych przypadkach stan pojazdów stwarzał "realne zagrożenie dla ich życia i zdrowia".
- Wpływa na to fakt, że gminy, wybierając przewoźników podejmowały decyzję wyłącznie na podstawie kryterium ceny - mówi Dominika Tarczyńska, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli.
"Byle tanio"
Oszczędności było widać "gołym okiem". W gminie Potęgowo (woj. pomorskie) kontrolerzy oglądali autobus, który ledwo hamował przez zły stan układu hamulcowego. Oprócz tego pojazd miał niepełne oświetlenie, a kierowca nie miał uprawnień do wykonywania specjalnych usług przewozu osób. Wyjątek? Wcale nie.
Dwieście kilometrów dalej - w gminie Lisewo (woj. kujawsko-pomorskie) żaden z czterech autobusów wożących dzieci nie nadawał się do jazdy. Z silnika jednego z nich kapały płyny. W drugim hamulce działały z różną siłą - przy próbie zatrzymania się można było zjechać na sąsiedni pas.
Trzeci autobus miał pękniętą przednią szybę, a czwarty był skorodowany i miał uszkodzony system kierowania. Zresztą sytuacja innych dzieci w woj. kujawsko-pomorskim nie była lepsza. Zatrzymano 12 dowodów rejestracyjnych. W dziewięciu przypadkach wydano bezwzględny zakaz dalszej jazdy.
- Łącznie w co drugiej skontrolowanej gminie wykryliśmy nieprawidłowości. Czasami były bardzo poważne - podkreśla Tarczyńska.
Flota? Jaka bądź
Samorządy gmin mają ustawowy obowiązek zorganizowania darmowego dojazdu dzieci do szkół. Z 30 sprawdzonych gmin, tylko w ośmiu dzieci jeździły na lekcje charakterystycznymi, pomarańczowymi autobusami szkolnymi.
We wszystkich innych gminach decydowano się na tańszy wariant - podpisywanie umów z przedsiębiorcami dysponującymi "zwykłymi" autobusami do przewozów regularnych.
- Autobusy szkolne muszą spełniać restrykcyjne wymogi, dotyczące ich budowy i wyposażenia. Tymczasem w większości gmin korzystano z pojazdów niespełniających tych norm - tłumaczy rzeczniczka NIK.
NIK bije na alarm
Kontrolerzy w swoim raporcie nie zwracają uwagi tylko na stan techniczny. Okazało się bowiem, że dzieci mogą być zagrożone też poza pojazdem - przy wsiadaniu i wysiadaniu na przystanku.
- Blisko połowa przystanków, na których do autobusów wsiadały i wysiadały dzieci, nie posiadała żadnego oznakowania - mówi Dominika Tarczyńska.
Informacja o niepokojących wynikach kontroli została przekazana ministrowi edukacji. Minister infrastruktury i budownictwa otrzymał oprócz tego kluczowy dla NIK wniosek o zmianę przepisów o wymaganiach technicznych, które muszą spełniać wszystkie autobusy przewożące dzieci do szkół.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: NIK