Policja zatrzymała 24-letniego kierowcę, podejrzanego o śmiertelne potrącenie 63-letniego rowerzysty. Do wypadku doszło na terenie powiatu opoczyńskiego w województwie łódzkim. Kierowca jechał z grupą znajomych, którzy - jak przekazuje policja - obiecali sobie milczeć w sprawie zdarzenia.
Do śmiertelnego wypadku doszło 6 października 2019 roku. Według policyjnych ustaleń, około godziny 21 kierowca ciemnego volkswagena uderzył w rowerzystę i odjechał z miejsca wypadku bez udzielenia pomocy. Ranny 63-latek musiał czekać na pomoc, aż przez Strzyżów w gminie Drzewica będzie jechał inny samochód. Kierowca się zatrzymał i wezwał pogotowie. Niestety rowerzysta zmarł na oddziale opoczyńskiego szpitala.
- Do zdarzenia doszło w miejscu nieoświetlonym, gdzie nie było zabudowań ani żadnego monitoringu. Sprawa była bardzo trudna do rozwiązania – opowiada aspirant sztabowy Barbara Stępień z opoczyńskiej policji.
Funkcjonariusze prosili o pomoc świadków. Ale finalnie do ustalenia sprawcy przyczyniły się fragmenty karoserii volkswagena, które oderwały się od auta w momencie uderzenia w rowerzystę.
- Na tej podstawie policjanci ustalili, że sprawca poruszał się ciemnym volkswagenem. To jeden z najpopularniejszych modeli na polskich drogach – dodaje policjantka.
Benedyktyńska praca
Policjanci musieli - jeden po drugim - docierać do właścicieli ciemnych volkswagenów. Sprawdzali, czy pojazd ma uszkodzenia wskazujące na te, które najpewniej pojawiły się na aucie sprawcy. Funkcjonariuszy interesowało też, czy pojazd był ostatnio naprawiany. W ten sposób - jak przekazuje Barbara Stępień - sprawdzono kilkadziesiąt aut - przede wszystkim z okolicy, ale sprawdzano też pojazdy z ościennych województw.
- W końcu policjanci dotarli do 24-latka, który doprowadził do wypadku. Od tragedii w Strzyżowie minęło półtora roku i zaczął on wierzyć, że nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Przeliczył się – mówi policjantka.
Młody kierowca bardzo nerwowo reagował na pytania o wypadek z 2019 roku. To tylko ułatwiło pracę funkcjonariuszom.
- W trakcie ustaleń w sprawie okazało się, że wypadek spowodował 24-latek. Nie posiadał uprawnień do kierowania. Mężczyzna był także wcześniej notowany za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz za przestępstwo przeciwko ochronie informacji – mówi Barbara Stępień.
Luka w systemie
Dlaczego mężczyzna został zatrzymany dopiero po kilkunastu miesiącach? Bo - jak przekazuje Barbara Stępień - dwa dni przed wypadkiem w Strzyżowie kupił samochód od mieszkańca powiatu opoczyńskiego. Poprzedni właściciel w chwili sprzedaży wyrejestrował volkswagena w wydziale komunikacji. Nabywca auta jeszcze tego jednak nie zrobił.
- Skutek tego taki, że pojazd nie widniał w żadnych bazach danych – dodaje rzeczniczka policji w Opocznie.
Według policyjnych ustaleń, volkswagen, który brał udział w wypadku, został zezłomowany w jednej z miejscowości w województwie mazowieckim. Funkcjonariusze przekazują, że 24-latek zniszczył wszystkie dokumenty świadczące o tym, że kiedykolwiek był właścicielem auta. Jak zatem udało się do niego dotrzeć? Na tym etapie policja nie chce tego zdradzać.
- Wymagało to powiązania ze sobą strzępków informacji, którymi dysponowali policjanci. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, żeby o tym mówić – ucina Barbara Stępień.
Mężczyzna we wtorek został doprowadzony do prokuratury w Opocznie, gdzie usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia bez udzielenia pomocy. Grozi mu do dwunastu lat więzienia.
Zmowa milczenia
Policja ustaliła, że w momencie wypadku w pojeździe było jeszcze czworo młodych osób w wieku od 18 do 22 lat. - Wszyscy mieli sobie przyrzec, że o wypadku w Strzyżowie nikomu nie powiedzą – mówi rzeczniczka opoczyńskiej komendy.
Teraz wszyscy pasażerowie mają usłyszeć zarzuty. Za nieudzielenie pomocy polski Kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Opocznie