- Jeden z osadzonych zaszył sobie usta drutem, powiedział, że nie będzie rozmawiał z sądem. Inny pociął sobie gałkę oczną sprężyną od łóżka - mówią tvn24.pl funkcjonariusze służby więziennej. Tylko w tym roku w regionie Łodzi więźniowie dokonali ponad 200 samookaleczeń. Najtrudniejszym okresem są właśnie święta, dlatego na dyżurach są najbardziej doświadczeni strażnicy.
Jak słyszymy podczas rozmowy z funkcjonariuszami służby więziennej - potrzeba kilku lat służby, żeby chociaż trochę oswoić się z problemem samookaleczeń więźniów. Przypadki, o których opowiadają nam nasi rozmówcy są drastyczne. Dlatego też ostrzegamy, że treść tego artykułu nie jest odpowiednia dla niepełnoletnich lub osób wrażliwych.
Kotwica. Fragment spinacza biurowego na nitce obtoczonego kulką z chleba. Wystarczy ją połknąć, poczekać aż soki trawienne poradzą sobie z chlebem. Potem trzeba pociągnąć za nitkę - "kotwica" wbija się w wewnętrzne powłoki brzucha, a skazany musi trafić do szpitala więziennego.
- To jeden z najpopularniejszych sposobów samookaleczeń. Generalnie dużo więźniów robi sobie krzywdę połykając to, co znajdzie się pod ręką: zapalniczki, długopisy a nawet sprężyny - wymienia tvn24.pl kpt. Bartłomiej Turbiarz ze służby więziennej w Łodzi.
W tym roku w więzieniach okręgu łódzkiego było 95 "połyków", czyli o 17 więcej niż rok temu. Skazani często się też tną - w tym roku w ten sposób krzywdę zrobiło sobie 134 więźniów a rok temu: 157.
"Bo to daje ulgę"
Przypadki autoagresji można podzielić na dwie grupy: emocjonalne i instrumentalne. Tych pierwszych dokonują ci, którzy nie radzą sobie z własnymi emocjami, którzy są załamani sytuacją w której się znaleźli. Często są to osoby, które trafiły za kratki po raz pierwszy.
- Takich samookaleczeń dokonują najczęściej młodzi osadzeni, którzy nie są jeszcze emocjonalnie dojrzali. Przeraża ich wizja zamknięcia, często dręczą ich też wyrzuty sumienia - opowiada w rozmowie z tvn24.pl dr Jerzy Kahlan, psycholog więzienny.
Nasz rozmówca opowiada o 19-latku, który nie mógł poradzić sobie z faktem, że został podejrzany o zabójstwo.
- W pewnym momencie strażnik znalazł go całego we krwi. Okazało się, że odciął sobie genitalia. Użył do tego żyletki wyjętej z maszynki do golenia - mówi.
Czemu to miało służyć? Jerzy Kahlan podkreśla, że nie była to próba samobójcza, mimo, że osadzony otarł się o śmierć.
- Chociaż trudno w to uwierzyć, to kiedy z nim rozmawiałem mówił, że po wszystkim poczuł ulgę. Autoagresja była dla jego psychiki wentylem bezpieczeństwa, która nie mogła sobie poradzić z sytuacją, w której się znalazł – tłumaczy.
I dodaje, że podobne tłumaczenia często słyszał od tych, którzy robili sobie krzywdę z powodu natłoku emocji.
Kpiąc z życia i bólu
Wśród starszych osadzonych częściej dochodzi do samookaleczeń instrumentalnych. Osadzony, który robi sobie krzywdę, chce w ten sposób wymusić zmianę celi, czy zapewnić sobie kilka dni w szpitalnym więzieniu, gdzie może liczyć na dobrą opiekę.
- Jest zasada, od której są oczywiście wyjątki, ale brzmi ona tak: im bardziej szokujące samookaleczenia, tym większa szansa, że jest to działanie instrumentalne - mówi dr Jerzy Kahlan, psycholog więzienny.
Najpopularniejsze metody samookaleczenia to "zarzucanie na połyk" (czyli połykanie wszystkiego, co przejdzie przez przełyk) i "wbitki" (czyli wbijanie gwoździ lub śrub w głowę, oko czy okolice serca).
- Spotkałem się z przypadkiem osadzonego, który wbijał sobie gwoździe w głowę. Ich końce utkwiły pomiędzy półkulami mózgowymi więźnia. Tu też było o krok od śmierci - opowiada dr Kahlan.
Nasz rozmówca podkreśla, że samookaleczenia instrumentalne mają często też inne podłoże.
- Wśród szczególnie zdemoralizowanych więźniów chodzi często o podkreślenie pozycji społecznej. Za kratkami obowiązują zasady, które często są odwrotne do tych, które zna społeczeństwo. Pogarda dla bólu i śmianie się śmierci w twarz bywa bardzo dobrze widziane w środowisku - zaznacza psycholog.
Tam, gdzie kończy się wyobraźnia
W celach teoretycznie nie ma przedmiotów, którymi można by było zaatakować (siebie, albo kolegę z celi). Osadzeni mają plastikowe sztućce, a cięższe przedmioty są najczęściej przymocowane do ściany. Tyle, że kreatywność więźniów musi robić wrażenie.
- W swojej karierze wyciągałem już druty z głowy i z gałek ocznych, miałem przypadki usuwania zapalniczek czy baterii z brzucha - wylicza jeden z chirurgów, który od 12 lat pracuje w więziennym szpitalu i dodaje, że niektóre przypadki samookaleczeń kończyły się bardzo poważnymi powikłaniami.
Dlatego też w święta pracują najlepsi, najbardziej doświadczeni pracownicy służby więziennej. Tacy, którzy zauważą, że coś się dzieje.
- Pamiętajmy, że część osadzonych to psychopaci, którym nie robi problemu zrobienie krzywdy sobie czy innym - dodaje kpt. Turbiarz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź