Zarzuty narażenie pacjenta na ryzyko utraty zdrowia lub życia i przyczynienie się ciężkiego kalectwa usłyszeli dwaj lekarze z Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie). Mężczyzna niegroźnie zranił się w nogę widłami. W ranę wdała się gangrena i kończynę trzeba było amputować.
Prokuratorskie zarzuty usłyszeli dr Paweł S. i dr Jacek S. Obydwaj nie pracują już w piotrkowskim szpitalu.
- Mężczyźni są podejrzani o narażenie pacjenta na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia lub życia i w konsekwencji przyczynili się do jego ciężkiego kalectwa. Oprócz tego Paweł S. poświadczył nieprawdę w dokumentacji medycznej - informuje tvn24.pl Sławomir Mamrot z piotrkowskiej prokuratury.
Lekarzom grozi do pięciu lat więzienia. Po przesłuchaniu w prokuraturze zastosowano wobec nich środek zapobiegawczy w postaci kaucji – 5 tys. i 10 tys. zł.
Obydwaj podejrzani nie przyznali się do winy. Ich przesłuchanie odbyło się dwa tygodnie temu, ale dopiero w poniedziałek o sprawie poinformowała tvn24.pl piotrkowska prokuratura.
"Zniszczyli moje życie"
Zarzuty przedstawione medykom to pokłosie opinii biegłych, którzy badali sposób leczenia 28-letniego Pawła Kowary. Mężczyzna w styczniu 2013 roku niegroźnie ranił się w nogę, kiedy przez przypadek wszedł na widły.
Do wypadku doszło w piątek. Zaraz po zdarzeniu Paweł Kowara zgłosił się do piotrkowskiego szpitala. Po opatrzeniu rany został odesłany do domu.
- Przyjęli mojego syna jakby z musu. Wszystko sprawiało wrażenie, jakby robili łaskę, że w ogóle został przyjęty - denerwuje się Anna Kowara, matka mężczyzny.
Przez weekend stan 28-latka pogorszył się do tego stopnia, że w poniedziałek zdecydowano o przyjęciu go na oddział chirurgiczny.
Wówczas lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu chorego do szpitala MSW w Łodzi. Tam mężczyzna dowiedział się o konieczności amputowania nogi z powodu zagrożenia życia. Okazało się, że w ranę wdała się gangrena.
- Świat mi się zawalił. Mam nadzieję, że już nikt nie będzie cierpiał przez błędy lekarzy - mówi Paweł Kowara.
Paweł Kowara ma trójkę dzieci. Przed wypadkiem pracował jako kierowca. Razem z żoną prowadził też gospodarstwo rolne.
Tuszowanie dowodów?
Zarzut fałszowania dokumentacji medycznej został postawiony po tym, jak okazało się, że pan Paweł dostał ze szpitala dwie różne kserokopie historii choroby. Dokumenty pochodziły z poradni chirurgicznej. Tylko na jednym egzemplarzu była informacja o skierowaniu pacjenta do szpitala. Paweł Kowara twierdzi, że takiego skierowania nigdy nie dostał.
Pełnomocnik poszkodowanego, mec. Anna Burzyńska twierdziła, że mogła to być próba zacierania śladów. Jednym z zarzutów, który usłyszał dr Paweł S. jest fałszowanie dokumentacji medycznej.
O sprawie informowaliśmy na TVN24 w zeszłym roku:
Wciąż leczy
Lekarze z zarzutami nie pracują już w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Dyrekcja rozwiązała umowę z Jackiem S., a z pracy sam odszedł Paweł S.
Jacek S. pracuje obecnie w piotrkowskiej przychodni jako chirurg. Jako jednoosobowa firma wygrał konkurs na świadczenie usług lekarskich.
- Wybraliśmy najkorzystniejszą ofertę. Razem z prawnikami sprawdzimy, czy zarzuty dla lekarza mogą być punktem wyjścia do ewentualnego zerwania umowy - mówi tvn24.pl Paweł Banaszak, dyrektor ZOZ w Piotrkowi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/b / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24