- Andrzej L., lekarz ze szpitala w Zduńskiej Woli nieumyślnie spowodował śmierć noworodka - twierdzą prokuratorzy z Sieradza. Lekarz ma także odpowiedzieć za narażenie zdrowia i życia ciężarnej kobiety. Podejrzany nie przyznaje się do winy. Śledczy badają w sumie aż 11 przypadków, w których lekarze ze Zduńskiej Woli mogli przyczynić się do dramatu dzieci.
Andrzej L. usłyszał we wtorek zarzuty w prokuraturze w Zduńskiej Woli.
- Podejrzany nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. Odmówił składania wyjaśnień. Nie złożył też żadnych wniosków dowodowych - mówi tvn24.pl Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.
Śledczy zastosowali wobec lekarza wolnościowe środki zapobiegawcze: Andrzej L. musiał wpłacić 5 tys. złotych kaucji.
Staś zmarł, bo był za duży?
Zarzuty dotyczą śmierci noworodka podczas porodu w zduńskowolskim szpitalu na początku ubiegłego roku. Ważący ponad pięć kilogramów chłopiec udusił się w trakcie porodu. Nie zdecydowano się na wykonanie cesarskiego cięcia. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyli rodzice dziecka.
Według prokuratury, z opinii powołanych w tej sprawie biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu wynika, że lekarz, mimo komplikacji, nie wysłał ciężarnej kobiety do szpitala o wyższym stopniu referencyjności. Nie przeprowadził też badań zmierzających do ustalenia wielkości i wagi płodu, a więc ustalenia, czy możliwy jest poród naturalny, czy też konieczne jest przeprowadzenie cesarskiego cięcia. To ostatnie - zdaniem biegłych - było w tym przypadku konieczne.
- Lekarz źle ocenił też wyniki badań, m.in. USG z których wynikało, że obwód brzucha dziecka był większy, niż głowy - informuje prokurator Józef Mizerski. Podkreśla, że był to ważny argument "wskazujący o konieczności skierowania ciężarnej kobiety do innego szpitala".
11 podobnych przypadków
Materiały dotyczące tej sprawy prawdopodobnie zostaną wyłączone do odrębnego postępowania ze śledztwa, w którym sieradzka prokuratura bada w sumie 11 przypadków porodów z ostatnich lat, w których mogło dojść do błędów w sztuce lekarskiej.
W kilku przypadkach działania lekarzy oceniają już biegli. W innych, śledczy mają problemy z pozyskaniem opinii wysokiej klasy specjalistów.
Dramat w Zduńskiej Woli
- Lekarze podczas wyciągania dziecka uszkodzili kręgosłup mojego syna. Zerwali też pępowinę - podkreślał mężczyzna podczas rozmowy z portalem tvn24.pl.
Już po tragedii, rodzina usłyszała, że podczas badania USG "maszyna się pomyliła".
"Zwierząt tak się nie traktuje"
Na wyrok skazujący dla medyków ze Zduńskiej woli czeka też Krzysztof Nowak, ojciec Juliana, który na świat przyszedł pod koniec grudnia 2012 roku. Dziecko doznało udaru poporodowego, mimo że ciąża przebiegała bez zakłóceń. Jak mówi, lekarze w Zduńskiej Woli zignorowali fakt, że pępowina owinęła się wokół szyi jego syna.
- Lekarz dobrze wiedział o pępowinie, ale zupełnie się tym nie zainteresował. Rzucił tylko "nie takie porody już przyjmowałem" - wspominał na łamach tvn24.pl pan Krzysztof.
Jak mówił, poród był gehenną, do której ciężko mu wracać. - To straszne, w tym szpitalu pacjentów traktuje się gorzej niż zwierzęta - mówił.
Dziecko pana Krzysztofa miało w wyniku udaru uszkodzone 3/4 powierzchni mózgu. Musi być rehabilitowane, niemal cały czas jest też pod opieką specjalistów.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Bartosz Żurawicz /b/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź