Każdy metr to jeden rok niepodległości. Czyli krzyż - jak łatwo wyliczyć - ma być wysoki na 100 metrów. Budowę konstrukcji już gorąco poparł burmistrz gminy Błaszki. I chociaż proboszcz tonuje emocje, to dyskusja już toczy się w najlepsze.
Wojków to niewielka wieś, którą z oddali bez trudu w całości można omieść wzrokiem. Miejscowość otulona jest z każdej strony polami uprawnymi. Według danych z Narodowego Spisu Powszechnego w 2011 roku, w Wojkowie mieszka 149 osób.
Spomiędzy zarysów ledwie kilkudziesięciu budynków wyróżnia się gmach kościoła.
- Chyba stanie gdzieś obok. Żeby sacrum było tam, gdzie sacrum - spekuluje Władysław z sąsiedniej wsi.
Bo o stumetrowym krzyżu wciąż się tylko spekuluje. Konkretów nie ma. O tym, że niewielka wieś w powiecie sieradzkim ma być znana z najwyższej konstrukcji sakralnej w Polsce - trzykrotnie wyższej od słynnego już pomnika Jezusa ze Świebodzina - głośno zrobiło się po internetowym wpisie burmistrza Błaszek, Karola Rajewskiego:
"Chcemy zbudować w Wojkowie najwyższy w Polsce krzyż. Zostawimy po sobie dla następnych pokoleń ponadczasowy znak wdzięczności, szacunku i pamięci" - napisał burmistrz.
Dodał, że inicjatywa "nie zrodziła się w jego głowie". Ma nie być realizowana na gminnych terenach, ani za publiczne pieniądze. Mimo to burmistrz deklaruje dla projektu pełne oddanie: "Całym sercem popieram ten pomysł i przekażę na ten cel prywatne pieniądze, bo jestem Polakiem, katolikiem i kocham swoją Ojczyznę, za której wolność oddawali życie nasi rodacy" - podkreśla burmistrz.
"Sprzeczne ze skromnością"
O krzyżu już jest głośno w Wojkowie i całej okolicy.
- Pewnie go będzie widać w całej gminie. Gdzie tam w gminie. W powiecie - dodaje Władysław (ten, który obstawia, że krzyż stanie przy kościele).
W drodzę na plebanię spotykamy jeszcze Paulinę. Młodą blondynkę we włosach do ramion.
- Strasznie głupio, że zrobiła się z tego taka szopka. Jestem chrześcijanką, ale pomysł budowania superkrzyża mnie po prostu obraża - opowiada.
Czemu? Bo - według Pauliny - stumetrowy krzyż będzie ucieleśnieniem wszystkiego, co można zarzucić chrześcijanom w Polsce.
- To będzie sprzeczne ze skromnością, która powinna być charakterystyczna dla wiernych. Zamiast tego będzie pokazem gigantomanii, pychy i ignorowania uczuć tych, którzy wyznają inną religię. Po co nam to? - pyta.
Ksiądz - działacz
Pod budynkiem plebanii spotykamy już innych ludzi. I inne emocje. Są dwie kobiety, które z dumą opowiadają o proboszczu i jego śmiałych pomysłach. Zwłaszcza o krzyżu.
- Inni by siedzieli cicho. Udawali, że nas nie ma. Bo na takiej wiosce jak naszej to najlepiej, żeby nic się nie działo. Ale ksiądz nie jest z takich, co da się łatwo stłamsić - mówi jedna.
Druga dodaje, że taki stumetrowy krzyż będzie pięknym "prezentem" na stulecie dla "każdego Polaka".
- Skąd wyrośliśmy? Z chrześcijaństwa. To tej religii zawdzięczamy wszystkie nasze osiągnięcia. To nawet nie będzie symbol religijny, tylko historyczny - mówi.
Jeszcze zanim podzieliły się z nami swoją opinią, zdążyły powiedzieć, że proboszcza nie ma.
- To taki ksiądz - działacz. W kółko coś organizuje, załatwia - słyszymy.
Czerwony, nie najnowszy już van należący do księdza w pewnym momencie przemyka obok plebanii.
- Jak pan chce z nim porozmawiać, to niech pan jedzie za nim - radzą kobiety.
No to jedziemy.
"O czym tu gadać"
Ksiądz na początku nas nie zauważa. Jedzie - jak można się domyślić - załatwić jedną z wielu pilnych spraw. Doganiamy go dopiero kilka kilometrów od Wojkowa. Duchowny nie zgadza się na rozmowę przed kamerą.
Okazuje się, że to dość młody mężczyzna, który z wyglądu bardziej wygląda harleyowca, niż księdza.
Proboszcz nie ukrywa, że zamieszanie z krzyżem nie do końca mu się podoba.
- Ledwie zaczęliśmy o tym myśleć, a już zrobiła się sprawa publiczna. A przecież nie ma żadnego konkretu. Koncept, nie więcej - mówi.
- Czyli nie będzie krzyża na stulecie niepodległości?
- Nigdy i nigdzie tego nie zapowiadałem - odpowiada duchowny.
- Czyli o stumetrowej konstrukcji też nie ma mowy?
- Tego nie powiedziałem - odparł z uśmiechem. Obiecał, że zadzwoni, kiedy będzie już "o czym gadać". Bo na razie - jego zdaniem - nie ma.
Wieża i "ważny symbol"
Według Anety i Karoliny, dwóch kobiet które akurat siedzą u miejscowej kosmetyczki (raptem 30 metrów od parafii) - jest jednak o czym mówić.
- Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Jest o nas głośno. W dobie mediów społecznościowych można to wykorzystać. A taki krzyż to też może być ważny symbol dla wiernych - przekonuje Karolina.
Twierdzi, że "wieża" mogłaby mieć różne zastosowanie - od rozsławienia miejscowości po usprawnienie komunikacji w regionie.
- W Świebodzinie powtykali Jezusowi anteny w głowę. U nas też można. I zasięg będzie lepszy, bo konstrukcja wyższa - śmieje się.
Karolina jest w gorszym humorze.
- Niech pan spojrzy. Nawet dróg dobrych nie ma. A chcą stawiać superkrzyż. Nieporozumienie i przesada - komentuje
Według ciągle jeszcze nieoficjalnych informacji, krzyż ma powstać z datków od wiernych - również z zagranicy.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź