14-latek z gminy Siemkowice (woj. łódzkie) podczas obsługi maszyny do rozdrabniania zboża przez nieuwagę włożył do niej rękę. Niestety, lekarzom nie udało się uratować dłoni chłopca.
Do wypadku doszło w niedzielę po godzinie 15 pod Pajęcznem (woj. łódzkie). 14-latek pracował przy maszynie rozdrabniającej zboże. Moment nieuwagi doprowadził do tego, że włożył do niej lewą dłoń. Maszyna odcięła mu jej część.
Wyjechali karetce naprzeciw
Roztrzęsiona matka wezwała na miejsce pogotowie ratunkowe. Lekarz musiał jednak dojechać z Wielunia, więc rodzice wraz z synem wyjechali mu naprzeciw.
W połowie drogi 14-latek przesiadł się do karetki, która zabrała go do szpitala. Tam lekarze stwierdzili, że stan chłopca jest na tyle poważny, że wymaga on leczenia w specjalistycznej placówce, dlatego przetransportowano go do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Korytarz życia nie pomógł
W tym czasie na miejsce wypadku udali się policjanci. Odnaleźli fragment odciętej dłoni, którą włożyli do lodu i ruszyli do łódzkiego szpitala. Pomogli im koledzy z innych jednostek, którzy, tworząc "korytarz życia", wstrzymywali ruch na skrzyżowaniach, przez które przejeżdżał na sygnale radiowóz wiozący dłoń.
Niestety, okazało się, że ręka była tak zmasakrowana, że nie dało się jej przyszyć. - Lekarze zastanawiali się nad możliwością replantacji. Kontaktowali się w tym celu ze specjalistycznym ośrodkiem w Poznaniu, ale doszli do wniosku, że obrażenia są tak poważne, że zabieg się nie uda - mówi Adam Czerwiński, rzecznik prasowy Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Jak informują lekarze, chłopiec czuje się dobrze, będzie jednak wymagał opieki psychologicznej.
Autor: fc/r / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24