Miała dbać o bezpieczeństwo dzieci, które w życiu dużo już przeszły. A kierowała je do rodzin zastępczych, gdzie były bite i molestowane. Ignorowała przy tym wiele sygnałów alarmowych. Tak pracę byłej szefowej Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie ocenia prokuratura i wysyła do sądu akt oskarżenia. Kobiecie grozi do trzech lat więzienia.
Im głośniej było o sprawie, tym więcej pojawiało się pytań o pracę instytucji odpowiedzialnych za nadzór nad rodzinami zastępczymi. Sprawą zajęła się prokuratura, kiedy okazało się, że do domu oskarżonych dziś Jana i Bożeny A. trafiały kolejne dzieci, mimo wielu alarmujących sygnałów.
Ostatecznie prokuratorzy stwierdzili, że ówczesna szefowa PCPR w Łęczycy (straciła funkcję w 2014 roku, po nagłośnieniu afery z rodziną zastępczą A.) nie dopełniała swoich obowiązków. Akt oskarżenia przeciwko niej trafił do sądu.
- Do jej kompetencji należało między innymi organizowanie opieki w ramach rodzin zastępczych i nadzór nad ich funkcjonowaniem. Tego jednak nie robiła - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Oskarżona nie przyznaje się do winy. Grozi jej do trzech lat więzienia.
Rodzina zastępcza mimo wszystko
Małżeństwo A. miało podpisaną umowę na pełnienie funkcji rodziny zastępczej od 2007 roku. W tym czasie powierzono im łącznie szesnaścioro dzieci. Do łęczyckiego domu trafiali kolejni podopieczni, chociaż sąd wielokrotnie orzekał o nieprawidłowościach, których miała dopuszczać się ta rodzina zastępcza.
Tak było na przykład w listopadzie 2009 i w maju 2010 roku. Sąd orzekał wtedy o odebraniu dzieci, które były pod opieką Bożeny i Jana A. Zdaniem sądu małżeństwo niewłaściwie sprawowało opiekę i źle traktowało podopiecznych. Odebrane dzieci albo wracały do biologicznych rodziców, albo trafiały do placówek opiekuńczo-wychowawczych.
PCPR kierował tam jednak kolejne dzieci.
Do przełomu doszło dopiero we wrześniu 2012 roku. Wtedy do łęczyckiego domu małżeństwa A. wprowadziło się rodzeństwo, które po kilkunastu miesiącach opowiedziało pedagogowi szkolnemu o tym, jak wygląda praca Jana i Bożeny A.
- Dzieci opisały fakty wskazujące na wykorzystywanie seksualne podopiecznych i znęcanie się nad nimi - mówi Kopania.
Niedługo potem zatrzymano małżonków A. i ich córkę. Dopiero wtedy PCPR rozwiązało z nimi umowę.
Poza kontrolą
Zdaniem śledczych, nieprawidłowości i zaniedbania byłej szefowej PCPR nie ograniczają się tylko do ignorowania jednoznacznych, niepokojących sygnałów. Prokuratorzy twierdzą, że jednostka prowadzona przez oskarżoną nie kontrolowała odpowiednio rodzin zastępczych.
Jak mówi nam Krzysztof Kopania, małżeństwo A. nie było na przykład oceniane pod względem jakości wykonywanej pracy. A powinno być.
- Dwie pierwsze takie oceny winny być dokonane w pierwszych dwóch latach od podpisania umowy, a kolejne nie rzadziej niż co trzy lata - tłumaczy prokurator.
Pracownicy PCPR - teoretycznie - mieli też przekazywać do sądu informacje o wynikach kontroli w rodzinie zastępczej. Tak się jednak nie działo. Nie informowali też sądu o niepokojących informacjach dotyczących funkcjonowania rodziny od biologicznych rodziców powierzonych dzieci, wychowawców i nauczycieli.
Prokuratorzy stwierdzili też, że PCPR prowadzony przez Iwonę Z. nie weryfikował stanu zdrowia rodziców zastępczych. Teoretycznie muszą oni co dwa lata zdobywać zaświadczenia o tym, że nie ma przeciwskazań zdrowotnych do wykonywanej pracy. Tymczasem w ciągu ponad sześciu lat działalności rodziny A. do PCPR trafił tylko jeden taki dokument. W 2012 roku przyniosła go Bożena A.
Prawo jedno, życie drugie?
Sam fakt podpisania umowy z małżeństwem A. już budzi dużo prokuratorskich zastrzeżeń. Do domu małżeństwa A. pierwsze dzieci trafiły już w lutym 2007 roku. Po trzech miesiącach sąd odebrał im prawo do opieki nad dwoma powierzonymi dziewczynkami. Kilka dni po tej decyzji PCPR podpisał umowę zlecenie z Bożeną i Janem A.
Małżeństwo zostało rodziną zastępczą, chociaż Jan A. był od 1999 roku trwale niezgodny do pracy i pozostawał na rencie chorobowej. To było naruszenie przepisów, które jednoznacznie mówią, że profesjonalną rodziną zastępczą mogą być tylko osoby czynne zawodowo.
Biegły powołany przez śledczych stwierdził, że Jan A. ze względu na swój stan zdrowia stwarzał zagrożenie dla powierzonych mu dzieci.
Dwie rodziny
- Kobieta prowadzona rodzinę zastępczą miała kwalifikacje do opieki nad dwójką dzieci. Mimo to PCPR skierował tam czworo podopiecznych - wyjaśnia prokurator Krzysztof Kopania.
Oskarżona nie czuje się winna
Iwona Z., była szefowa PCPR podczas śledztwa stwierdziła, że nie czuje się winna.
Podczas przesłuchań w prokuraturze miała twierdzić, że nic nie wskazywało na to, że w nadzorowanych rodzinach zastępczych może dziać się coś złego.
- Jej zdaniem poważną przeszkodą w sprawowaniu właściwej pieczy były ograniczenia finansowe - informuje Krzysztof Kopania.
Koszmar dzieci
Proces małżeństwa A. rozpoczął się w marcu. Bożena A. - podobnie jak mąż - jest oskarżona o znęcanie się nad dziesięcioma podopiecznymi. Grozi jej do 5 lat więzienia. Jan A. odpowie też za wykorzystywanie seksualne siedmiorga z nich. Mężczyzna może trafić za kratki na 12 lat.
59-letnia matka zastępcza z drugiej rodziny, która miała być niedopilnowana przez PCPR jest podejrzana o znęcanie się nad dwójką dzieci. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź