Trzy osoby zginęły na trasie S8 pod Sieradzem. - 29-letni kierowca fiata punto jechał "ekspresówką" pod prąd. Siła zderzenia z innym samochodem była olbrzymia, na drodze są bardzo krótkie ślady hamowania - mówi tvn24.pl policja. Na miejscu zginął 34-letni kierowca skody i kierowca fiata. Nie żyje też druga osoba jadąca w fiacie, ale na razie nie sposób nawet ustalić, czy była to kobieta, czy mężczyzna.
Do wypadku doszło we wtorek, około godz. 19:40.
- Do czołowego zderzenia doszło na wysokości miejscowości Kuśnie Łódzkie. Fiat prowadzony przez 29-latka z powiatu sieradzkiego musiał jechać "ekspresówką" pod prąd co najmniej od węzła Sieradz Południe, czyli około 4 km - mówi tvn24.pl st. asp. Paweł Chojnowski z sieradzkiej komendy.
Na drodze rozpędzonego fiata pojawiła się prawidłowo jadąca skoda. Za kierownicą siedział 34-letni łodzianin.
- Siła zderzenia była olbrzymia. Żadna z osób biorąca udział w wypadku nie miała szans na przeżycie - podkreśla st. asp. Chojnowski.
I dodaje, że oględziny przeprowadzone już po wypadku wykazały, że na drodze znajduje się tylko "bardzo krótki ślad hamowania". Samochody wpadły na siebie z taką siłą, że z fiata został wyrwany silnik. Znaleziono go 20 metrów od rozbitego pojazdu. Nadal nie udało się ustalić tożsamości pasażera fiata. Prawdopodobnie jest to mężczyzna w wieku od 25 do 35 lat.
"Musiał bardzo chcieć wjechać pod prąd"
Policja wyjaśnia okoliczności tragedii.
Funkcjonariusze zaznaczają, że oznakowanie na S8 jest jednoznaczne i policja nie ma do niego zastrzeżeń.
- Żeby wjechać pod prąd trzeba bardzo się postarać. Dlatego chcemy dowiedzieć się, co kierowało 29-latkiem - wyjaśnia Chojnowski.
Czy był pod wpływem alkoholu tego policja jeszcze nie wie. - Niestety, taką informację będziemy mieć dopiero za kilka dni, kiedy poznamy wyniki badań jego krwi - podkreśla Paweł Chojnowski.
Czekając na sekcje
Ciała wszystkich uczestników wypadku zostały zabezpieczone. Prokuratura wyjaśnia, że w najbliższym czasie odbędzie się sądowo-lekarska sekcja zwłok.
- Wśród zabezpieczonych na miejscu tragedii dokumentów nie doszukaliśmy się prawa jazdy 29-latka. Mężczyzna miał tylko dowód osobisty - tłumaczy Arkadiusz Majewski z prokuratury w Sieradzu.
Policja ustala, czy 29-latek miał uprawnienia do jazdy samochodem. Na razie wiadomo, że zarówno on, jak i osoba jadąca na fotelu pasażera jechali nie swoim pojazdem.
Chciał pomóc, wylądował w szpitalu
Niegroźnie ranny został jeden ze świadków zdarzenia, który chciał ratować uczestników wypadku.
- Mężczyzna najpewniej chciał pomóc osobom poszkodowanym w zdarzeniu. Wysiadł ze swojego samochodu i pobiegł w kierunku czołowo zderzonych pojazdów - opowiada prokurator Majewski.
Wtedy doszło do wypadku - prawdopodobnie inny, przejeżdżający samochód najechał na fragment karoserii uszkodzonych pojazdów, która raniła świadka w głowę.
Autor: bż, kło//plw,rzw/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24