|

Zielono już było. Będzie "kloc", a w nim miliony litrów paliw i alkoholu z przestępstw

Hala ma stanąć pomiędzy rzeką Ner, a drzewami rosnących wzdłuż wąskiej drogi powiatowej
Hala ma stanąć pomiędzy rzeką Ner, a drzewami rosnących wzdłuż wąskiej drogi powiatowej
Źródło: Michał Stanecki
W dole płyną rzeki Ner i Młynówka. Można obserwować bociany, żurawie i jastrzębie, a na wzgórzu obok drogi powiatowej jest biało od rosnącego tam rumianu - tak wygląda dziś wieś Charbice Górne w gminie Lutomiersk pod Łodzią. Ten widok może się drastycznie zmienić. Krajowa Administracja Skarbowa planuje wybudować tam ponad sześciohektarowy magazyn o wysokości 14 metrów, w którym mają być składowane paliwa, alkohol i automaty do gier pochodzące z przestępstw. Mieszkańcy protestują.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • W Charbicach Górnych ma powstać magazyn depozytowy Krajowej Administracji Skarbowej dla całej Polski. Obiekt ma mieć ponad pół kilometra długości i 14 metrów wysokości.
  • Okoliczni mieszkańcy protestują, wskazując, że będzie w nim składowane w odległości niecałych 200 metrów od rzeki Ner, pod gołym niebem, dwa miliony litrów cieczy - alkoholi, paliw i innych materiałów ropopochodnych, pochodzących z przestępstw.
  • Burmistrz gminy i miasta Lutomiersk liczy, że dzięki inwestycji do kasy samorządu wpłynie około 700 tysięcy złotych rocznie. Mówi, że "jako burmistrz jest bardziej za, jako mieszkaniec bardziej na nie".
  • Starosta pabianicki nazywa inwestycję nietrafioną. Jest po stronie mieszkańców i zapowiada, że nie ma szans na przebudowę wąskiej drogi, którą miałyby do magazynu dojeżdżać transporty.

Informacja o planach budowy ogromnego magazynu spadła na mieszkańców Charbic Górnych jak grom z jasnego nieba. Nie wyobrażają sobie, żeby obok stanął ogromny magazyn zasłaniający "prawie wszystko". Rozpoczęli więc walkę i proszą o pomoc kogo się da. Nie było konsultacji społecznych, jak mówią "nikt ich nie pytał, czy chcą takiej inwestycji". - Burmistrz wysłał kartki z informacją do sołtysów, żeby ci powiesili je w gablotach i na tym się skończyło. Na sesji rady miasta powiedzieli nam, że to tak ważne informacje, że powinny rozejść się przecież pocztą pantoflową - mówią nam rozgoryczeni mieszkańcy.

Czytaj także: