Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi jest winna poświadczenia nieprawdy w dokumentach - tak prawomocnie orzekł Sąd Okręgowy w Łodzi. Utrzymał tym samym wyrok pierwszej instancji.
Hanna Zdanowska po raz pierwszy została skazana w marcu tego roku. Zgodnie z wyrokiem Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia Zdanowska miała zapłacić 20 tysięcy złotych grzywny. Jej partner został ukarany grzywną w wysokości 25 tysięcy złotych. Muszą też pokryć koszty sądowe.
W czwartek Sąd Okręgowy w Łodzi podtrzymał wcześniejszą decyzję sądu pierwszej instancji.
Sędzia Anna Małecka podkreślała w uzasadnieniu wyroku, że nie ma wątpliwości co do tego, że doszło do czynów zarzucanych Zdanowskiej i jej partnerowi.
- Nie można dać wiary wersji, że oskarżona podpisała in blanco dokumenty podsunięte jej przez partnera - mówiła sędzia.
Będzie kasacja
Już po odczytaniu wyroku Hanna Zdanowska podkreślała, że nie czuje się winna a wyrok tyczy się sprawy sprzed 10 lat. Zaznaczyła, że jeden kredyt został spłacony, a drugi jest spłacany. Bank - jak podkreśla prezydent Łodzi - nigdy nie zgłaszał wobec niej żadnych roszczeń.
- Nadal czuję, że nie zrobiłam nic złego i z pewnością wystąpię o kasację tego wyroku do Sądu Najwyższego - podkreśla Zdanowska.
Zaznacza, że "odmówiono jej prawa do sprawiedliwego i bezstronnego procesu".
- Sąd odrzucił wszystkie wnioski mojego obrońcy, jeśli zajdzie taka konieczność, odwołam się do Trybunału w Strasburgu - zaznacza prezydent Łodzi.
Twierdzi, że nie byłoby procesu, gdyby nie była prezydentem. Dodaje, że "najważniejszy wyrok w tej sprawie podejmą wyborcy - w czasie wyborów samorządowych".
Z kolei mecenas Bartosz Tiutiunik, obrońca Zdanowskiej, zaznaczał, że skład sędziowski w tej sprawie nie był jednomyślny. Zdanie odrębne w tej sprawie zgłosił przewodniczący składu, sędzia Piotr Augustyniak. Czego dokładnie tyczyło się to zdanie odrębne? Będzie to wiadomo dopiero, kiedy sąd wyda pisemne uzasadnienie wyroku.
Jednostronna apelacja
Apelację złożył pełnomocnik Hanny Zdanowskiej. Od wyroku pierwszej instancji nie odwołała się prokuratura, chociaż sąd pierwszej instancji wydał łagodniejszy wyrok niż chciał oskarżyciel publiczny (śledczy domagali się sześciu miesięcy pozbawienia wolności dla Zdanowskiej i dziesięć miesięcy dla jej partnera).
To oznaczało, że - jak zaznaczał obrońca prezydent Łodzi - sąd nie mógł orzec wyroku surowszego, niż ten z pierwszej instancji.
- Ewentualna zmiana mogła być tylko na korzyść strony apelującej - tłumaczył mec. Bartosz Tiutiunik, obrońca Hanny Zdanowskiej.
Sprawa sprzed lat
Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim zarzuciła Hannie Zdanowskiej, iż w grudniu 2008 roku miała pomóc przygotować poświadczające nieprawdę dokumenty swojemu partnerowi Włodzimierzowi G. Na ich podstawie mężczyzna uzyskał kredyt w wysokości 200 tysięcy złotych na zakup mieszkania w Łodzi od swojej partnerki.
Jednym z dokumentów było poświadczenie przez Zdanowską, że otrzymała od G. 50 tysięcy złotych tytułem zaliczki. Miał to być wkład własny, warunkujący przyznanie kredytu.
Jednak zdaniem śledczych, oskarżona nigdy tych pieniędzy nie dostała. Do zarzutów prezydent Łodzi odniosła się w sierpniu 2017 roku, w specjalnym oświadczeniu. Nazwała je "absurdalnymi". Zarzuty wobec Zdanowskiej nie były związane z pełnioną przez nią funkcją prezydenta miasta.
Oskarżona prosiła media o podawanie jej pełnego imienia i nazwiska oraz wizerunku. Aktem oskarżenia w tej sprawie objęty był również Włodzimierz G. Mężczyźnie zarzucono posługiwanie się nieprawdziwymi dokumentami w celu uzyskania kredytu. On również został uznany za winnego.
Zdanowska, mimo wyroku skazującego, może startować w najbliższych wyborach samorządowych. Ubiega się w nich po raz kolejny o fotel prezydenta Łodzi.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź