Sąd rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie znanego dziennikarza, Kamila Durczoka (jego obrońca w rozmowie z nami zgodził się na prezentacje danych osobowych i wizerunku dziennikarza). O najsurowszy środek zapobiegawczy wnioskowała prokuratura, która zarzuciła 51-latkowi sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz kierowanie autem w stanie nietrzeźwości.
Piotrkowska prokuratura chciała, żeby Kamil Durczok trafił do aresztu między innymi w związku z grożącą mu surową karą. Za zarzucane mu czyny grozi do 12 lat więzienia.
O decyzji sądu poinformował nas obrońca dziennikarza, mec. Michał Zacharski. Zaznaczył, że od samego początku uważał, że wniosek o tymczasowe aresztowanie Kamila Durczoka. był "bezzasadny".
- Sąd podzielił przedstawioną przez nas argumentację, że zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym nie znajduje odzwierciedlenia w zebranym materiale dowodowym. Według sędziego prawdopodobieństwo, że doszło do surowszego z zarzucanych mojemu klientowi przestępstw, nie jest duże - mówi w rozmowie z tvn24.pl mec. Zacharski.
W jego ocenie, sąd tym samym dokonał innej interpretacji faktów, niż zrobiła to prokuratura.
Obrońca dziennikarza wskazał przy tym, że za brakiem aresztu przemawiała też postawa jego klienta.
- Wyraził on wolę współpracy i złożył obszerne wyjaśnienia - mówi mec. Zacharski.
Po wyjściu z sali Durczok poinformował, że przyznał się do kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości (za to przestępstwo grozi do dwóch lat więzienia) i w krótkim oświadczeniu m.in. przeprosił rodzinę i najbliższych.
Względem dziennikarza zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze - poręczenie majątkowe w wysokości 15 tys. złotych, dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Potwierdził nam to jego obrońca.
Czy będzie zażalenie?
Na razie nie wiadomo, czy prokuratura złoży zażalenie na decyzję sądu.
- Decyzja w tym zakresie zostanie podjęta w najbliższych dniach - powiedział przed kamerą TVN24 Witold Błaszczyk z piotrkowskiej prokuratury.
Prokurator zaznaczył, że decyzja związana z przedstawieniem zarzutu dotyczącego spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa w ruchu lądowym jest zasadna, bo - jak powiedział - wskazują na to okoliczności, w których doszło do zdarzenia.
- Tego dnia był bardzo duży ruch. Jednocześnie podejrzany kierował autem tak, że niebezpieczeństwo było realne. Nie zatrzymał się od razu, kiedy uderzył w oznakowanie oddzielające pasy ruchu. Uczynił to dopiero wtedy, kiedy wybuch poduszek powietrznych uniemożliwił kierowcy dalszą jazdę - argumentuje prokurator.
Kolizja na autostradzie
Do kolizji doszło w piątek około godziny 12:50 na remontowanym odcinku autostrady A1 w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego.
Bmw prowadzone przez 51-letniego dziennikarza jechało w kierunku Katowic. Pojazd uderzył w gumowe pachołki na zwężeniu drogi - jeden z nich uderzył auto nadjeżdżające z przeciwka. Na szczęście, w zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
Asp. Ilona Sidorko z piotrkowskiej policji informowała, że kierowca miał w momencie zatrzymania 2,5 promila alkoholu.
- Po zdarzeniu trafił do policyjnej izby zatrzymań - mówiła wówczas Sidorko.
W niedzielę, po wytrzeźwieniu, Kamil Durczok. został przewieziony do piotrkowskiej prokuratury rejonowej, gdzie zostały mu przedstawione zarzuty.
Kamil Durczok karierę rozpoczął w Radiu Katowice. Od 1993 do 2006 roku pracował w Telewizji Polskiej, był między innymi jednym z prowadzących główne wydania "Wiadomości". Dziewięć kolejnych lat spędził w TVN - pełnił funkcję redaktora naczelnego "Faktów". Od 2016 roku współpracował z telewizją Polsat News, w której prowadził program publicystyczny. Ostatni raz na tej antenie pojawił się pod koniec 2017 roku. Dziennikarz do niedawna miał portal internetowy Silesion.pl, który w kwietniu tego roku zniknął z sieci.
Autor: bż/ ks / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź