Zmarł Willy Rizzo, jeden z najbardziej znanych fotografów na świecie. Portretował największe osobowości XX wieku: od Brigitte Bardot i Winstona Churchilla po Marilyn Monroe i Pabla Picassa. Jego prace publikowały m.in. "Paris Match", "Vogue" i "Life". Zagrał nawet w Hollywood - w filmie "Haffa" wcielił się w postać paparazzo, którym nigdy nie był.
Willy Rizzo zmarł w poniedziałek w szpitalu w Paryżu. Miał 85 lat. Zostawił żonę Elsę Martinelli, gwiazdę włoskiego kina lat 50. i 60.
Zaczynał jako fotoreporter wojenny (pracował m.in. przy konflikcie w Afryce), relacjonował też procesy norymberskie niemieckich zbrodniarzy, jednak najbardziej znany jest jako kronikarz świata kultury XX wieku.
Ten etap zaczął się w 1946 roku, gdy zwerbował go magazyn "France Dimanche" i wysłał na pierwszy festiwal filmowy w Cannes, a rok później do Los Angeles, by portretował największe gwiazdy filmowe. Od tamtej pory przed jego obiektywem stanęły największe osobistości kina, polityki i sztuki, m.in. Salvador Dali, Pablo Picasso, Brigitte Bardot, Gene Kelly, Gregory Peck, Winston Churchill, Maria Callas, Marlena Dietrich i Jane Fonda.
Jego prace publikowały prestiżowe magazyny, takie jak "Paris Match", "Life" i "Vogue". Był też dyrektorem artystycznym "Marie Claire".
Bohater komiksu i filmu
Reportaż Rizzo o Marii Callas zainspirował rysownika Hergé do stworzenia postaci fotografa Waltera Rizzoto, który stał się bohaterem 21. części komiksu o Tintinie "Les Bijoux de la Castafiore". Włoch (Rizzo urodził się w Neapolu w 1928 roku) zagrał też sam siebie w hollywoodzkim filmie - jego przyjaciel Jack Nicholson załatwił mu rolę w obrazie "Haffa" w 1992 roku.
- Zadzwonił Danny De Vito i zapytał, czy chcę zagrać w filmie. Byłem zaproszony do Kalifornii jako gwiazda. Bilety lotnicze w pierwszej klasie, limuzyny, przyczepa z moim nazwiskiem na drzwiach na planie zdjęciowym... Bardzo zabawne doświadczenie - wspominał potem.
Był też cenionym projektantem mebli inspirowanych stylem Miesa van der Rohe i Le Corbusiera, które cieszyły się taką popularnością, że autor musiał założyć firmę i zatrudnić 150 pracowników, by nadążyć z zamówieniami. Dziś jego projekty na aukcjach osiągają astronomiczne kwoty.
Ale nigdy nie przestał fotografować. "Umiejętność panowania nad jego Rolleiflexem i romans z tańcem z czasów dzieciństwa powodowały, że tworzył zdjęcia z radosną energią kompozycji" - napisał krytyk "Daily Telegraph".
Autor: am\mtom\k / Źródło: Le Point, Daily Telegraph, tvn24.pl