Na jej najnowszą płytę czekają miliony fanów na całym świecie. Singiel "Hello", który ją zapowiada, już bije rekordy popularności. By osłodzić nieco oczekiwanie na premierę albumu znana z pielęgnowania prywatności Adele udzieliła pierwszego od lat, obszernego wywiadu brytyjskiemu magazynowi "i-D".
Miesiąc przed premierą najnowszej płyty zatytułowanej "25" Adele udzieliła wywiadu brytyjskiemu magazynowi "i-D". Opowiadała m.in. o pracy nad nowym materiałem czy emocjach, jakie wywołał niej film dokumentalny o Amy Winehouse.
Musiała się też zmierzyć z nurtującym wielu fanów pytaniem: czy nowy singiel "Hello" jest kontynuacją piosenki "Someone Like You", która cztery lat temu wyciskała łzy z oczu najbardziej nawet nieczułych słuchaczy. W hicie sprzed lat Adele zwraca się do swojego byłego chłopaka, który już się ustatkował i znalazł miłość w nowym związku. W "Hello" też wraca do przeszłości i utraconych szans na szczęście.
"Hello" nie opowiada o nikim konkretnym
W wywiadzie dla brytyjskiego magazynu piosenkarka stanowczo zaprzecza jednak, że "Hello" to kontynuacja "Someone Like You" i jak podkreśla, inspiracją nie była ta sama osoba. - O Boże, nie. Tamto mam już dawno za sobą. Skończyło się wiele lat temu. "Hello" nie opowiada o nikim konkretnym. Jest o przyjaciołach, byłych chłopakach. O mnie, o mojej rodzinie, ale też o moich fanach. Wydaje mi się, że wszyscy myślą, że jestem daleko, a wcale tak nie jest - wyjaśniała.
Piosenkarka opowiedziała również o emocjach, jakie wywołał w niej film dokumentalny "Amy". Adele i Winehouse przyjaźniły się, a autorka "Rolling in the Deep" wielokrotnie podkreślała, że Amy była dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji.
- Gdyby nie Amy i jej płyta "Frank", na sto procent nie wzięłabym do ręki gitary i nie napisała "Daydreamer" czy "Hometown" - zaznaczyła Adele. Jak jednak powiedziała, żałuje, że obejrzała dokument o Winehouse, bo wykorzystanie prywatnych materiałów w filmie budziło w niej dyskomfort. - Czułam się jak intruz. Patrzenie na nią sprawiało mi wielką przyjemność, ale jednocześnie wolałabym tego nie widzieć - powiedziała.
"Mój najgorszy lęk: brak wiarygodności"
Adele przyznała w wywiadzie, że praca nad nowym albumem nie zawsze przebiegała gładko. Pierwszy materiał ostro skrytykował jej menadżer, a częsty współpracownik Rick Rubin zarzucił jej, że nie wierzy w to, co śpiewa. - To mój najgorszy lęk: że stanę się niewiarygodna - przyznała w wywiadzie, dodając, że po tych uwagach wróciła do punktu wyjścia i na nowo zabrała się do pracy.
Adele zdradziła też, że ma słabość do seriali i programów typu reality show, które lubi oglądać w wolnym czasie. Jak tłumaczyła, normalność w życiu codziennym jest kluczowa dla jej rozwoju jako artystki. - Chcę żyć zwyczajnie. Nikt nie chce słuchać płyt osoby oderwanej od rzeczywistości - wyjaśniała.
Autor: kg / Źródło: i-D Magazine, Time
Źródło zdjęcia głównego: Sonic Records