Polski film "365 dni: Ten dzień", sequel przeboju sprzed dwóch lat, trafił na sam szczyt zestawienia "najgorszych filmów 2022 roku", opublikowanego przez popularny portal Metacritic. Serwis ten od lat zbiera i sumuje oceny recenzujących filmy i seriale, a także albumy muzyczne i gry komputerowe.
Metacritic nazywany jest "agregatorem" ocen najlepszych i najgorszych dzieł kultury. W przypadku produkcji filmowych bierze pod uwagę tytuły, które otrzymały co najmniej cztery recenzje.
Zwyczajowo w zestawieniu dominują filmy akcji, ale nie brakuje również horrorów i romansów. Do tej ostatniej kategorii, choć z dopiskiem "erotyczny" zalicza się polski obraz "365 dni: Ten dzień". W pełnych kpin recenzjach nazywany jest "teledyskiem soft porno", a twórcy mogą pocieszać się jedynie tym, że tuż za ich produkcją, na miejscu drugim, uplasował się film z Anthonym Hopkinsem "Zero Contact".
Przypomnijmy, że pierwsza część filmu, "365 dni", zdobyła Złotą Malinę za najgorszy scenariusz i pięć nominacji w innych kategoriach, w tym dla "najgorszego filmu". Całkiem realne szanse na Maliny ma jej kontynuacja, ponownie w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa. Obie części to adaptacje powieści Blanki Lipińskiej.
Metacritic o filmach "365 dni" i "365 dni: Ten dzień": przesunęły granice definicji softcore
Na Metacritic czytamy: "Polski film fabularny "365 dni" z 2020 roku, który przesunął granice definicji 'softcore' (a może i praw fizyki oraz kinezjologii), uraził wielu krytyków także z powodu scen, które nie zawierały nagości (ale za to zawierały sporo mizoginii)". Portal ocenia, iż kontynuacja, "365 dni: Ten dzień", jeszcze bardziej rozszerzyła o te same składniki wspomnianą definicję, dodatkowo zdumiewając "praktycznie brakiem fabuły".
Krytyczka filmowa Kate Erbland z "IndieWire" o scenach seksu w tym filmie pisze, że: "mają więcej wspólnego z obrazem 'Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami' niż z '50 twarzami Greya'". Podkreśla, że sceny te są "powtarzalne i puste do tego stopnia, że można się tylko śmiać".
Przypomnijmy, że powstała również część trzecia, "Kolejne 365 dni". Metacritic ironizuje, że nie doczekała się jak dotąd w ogóle recenzji, bo najwyraźniej "krytycy nie mogli już zmusić się do jej obejrzenia"
Wielkie gwiazdy w najgorszych filmach
W ścisłej czołówce najgorszych filmów mijającego roku, na drugim miejscu, znalazł się film eksperyment "Zero Contact" z Anthonym Hopkinsem w głównej roli. Wydaje się, że twórcy przeliczyli się z możliwościami realizacji pełnometrażowego filmu metodą "na odległość", stąd klęska projektu.
"Zero Contact" to film kręcony w trakcie pandemii dla wytwórni Lionsgate, w którym aktorzy z 17 krajów korzystali wyłącznie ze zdalnych narzędzi komunikowania. W efekcie większość filmu składa się ze statycznych ujęć z "gadającymi głowami". Realizowany w ten sposób thriller science fiction nie miał prawa się udać.
Hopkins wcielił się w zmarłego ekscentrycznego bogacza, który zza grobu, przez internetowy komunikator, instruuje pięć osób, jak mają ocalić świat, jaki znają. Efekt jest kuriozalny. "To film pełen nudnych rozmów, głupich pomysłów i zagmatwanego suspensu. Nic z tego nie wynika. Prawdziwe 'Zero' jak w tytule" - napisał William Bibbiani, krytyk "TheWrap".
Po raz kolejny w kontekście najgorszych filmów roku pojawia się nazwisko Liama Neesona, który kreował główną rolę w "Demaskatorze" Marka Williamsa, "akcyjniaku", w jakich aktor gra taśmowo. Film wylądował na ósmym miejscu tegorocznego zestawienia. Neeson dawno już mocno obniżył poprzeczkę i próżno wypatrywać go w ambitnych projektach. Film, w którym wciela się w agenta rządowego, odkrywającego spisek wymierzony w obywateli USA, nie zarobił nawet połowy z 43-milionowego budżetu. Aktor gra identycznie jak w trzech częściach "Uprowadzonej", a film zyskał miano "prawie najgorszego w karierze Neesona". Prawie, bo "Uprowadzoną 3" oceniono jeszcze niżej.
Mało chwalebne miejsce piąte zajmuje komedia "Czas dla siebie" z udziałem Kevina Harta i Marka Wahlberga. Ten pierwszy (również współproducent) wciela się w pozostającego w domu tatę, który w samotny weekend postanawia odnowić kontakt z przyjacielem z dzieciństwa. Dalej miała być seria zabawnych przygód, a jest katastrofa, nieśmieszna, a wręcz głupawa.
Na 11. miejscu wśród najgorszych tytułów ląduje "Paradise City" z Johnem Travoltą i Bruce'em Willisem, niskobudżetowy thriller akcji. Niezwykle brutalny, za to pozbawiony klarownej fabuły niewypał Chucka Russella, natychmiast zapominany przez widza po projekcji. Trzy gwiazdki na wszystkich niemal portalach filmowych (na 10 możliwych), mówią wszystko.
Oto piętnastka najgorszych filmów 2022 r.
1. "365 Dni: Ten dzień" , reż. Barbara Białowąs, Tomasz Mandes
2. "Zero Contact" , reż. Rick Dugdale
3. "Asking for It" , reż. Eamon O’Rourke
4. "Gramy u siebie", reż. Charles Francis Kinnane, Daniel Kinnane
5. "Czas dla siebie", reż. John Hamburg
6. "The Friendship Game", reż. Scooter Corkle
7. "W sidłach pożądania", reż. Luis Prieto
8. "Demaskator", reż. Mark Williams
9. "Mother Schmuckers", reż. Harpo i Lenny Guit
10. "The Lost Girls" , reż., Livia De Paolis
11. "Paradise City", reż. Chuck Russell
12. "The Mean One", reż. Steven LaMorte
13. "Fisherman's Friends: One and All", Meg Leonard, Nick Moorcroft
14. "Purpurowe serca", reż. Elizabeth Allen Rosenbaum
15. "Akademia Dobra i Zła", reż. Paul Feig
Źródło: Metacritic, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock