Od kilku tygodni nokautuje zarówno głośną "Nimfomankę" Larsa von Triera, jak też ulubieńca Amerykanów Jima Jarmuscha i "Grand Budapest Hotel" Wesa Andersona. W ciągu 2 miesięcy obecności w kinach w USA film zarobił ponad 2,6 mln dolarów i wciąż jest na topie. - Takiego sukcesu nie spodziewaliśmy się w najśmielszych marzeniach - mówi nam producent filmu, Piotr Dzięcioł z Opus Film.
Ranking amerykańskiego magazynu "IndieWire", w którym 500 krytyków z całego świata ocenia najlepsze filmy 2014 roku, często traktowany jest jak prognostyk do przymiarek oscarowych. Zwłaszcza w kategorii, w której z całą pewnością w br. wystartuje "Ida": najlepszy film nieanglojęzyczny.
Oceniona przez krytyków jako dzieło wybitne, czego dowodem jest pierwsze miejsce w rankingu krytyków, zbiera recenzje, jakich nie doczekał się żaden z naszych filmów w ciągu ostatnich 25 lat. Żaden też - co bardzo ważne - z tytułów nakręconych po polsku nie może się pochwalić sumą ponad 2,6 mln dolarów, zarobioną po kilkutygodniowej obecności w amerykańskim box offisie.
Obraz Pawła Pawlikowskiego był rozważany jako polski kandydat do Oscara już w ubiegłym roku, ale ostatecznie, uzasadniając to "walorami promocyjnymi" - mowa o znanych nazwiskach Andrzeja Wajdy i Lecha Wałęsy - posłano "Wałęsę. Człowieka z nadziei". Film jednak nie zdobył uznania Akademii i odpadł podczas selekcji.
- Dziś myślimy, że dobrze się stało, bo startując po roku z bagażem nagród ważnych światowych festiwali i rewelacyjnymi opiniami krytyków, na pewno ma znacznie większe szanse, by zostać docenionym przez Akademię - mówi portalowi tvn24.pl Piotr Dzięcioł. I dodaje: zebraliśmy bodaj ponad 120 pełnych zachwytu recenzji nad filmem, które można by już z powodzeniem wydać jako książkę.
Lapidarne arcydzieło, czyli gdy mniej znaczy więcej
"Ida" - co rzadko zdarza się polskim filmom - do regularnej dystrybucji w kinach amerykańskich trafiła 2 maja br., od razu zyskując rewelacyjne recenzje. Podobnie było wcześniej we Francji, gdzie obejrzało ją ponad pół miliona widzów i zarobiła 3,5 mln dolarów. Jest to rekord pod względem oglądalności polskich produkcji w tym kraju i przebija nawet obrazy cenionego nad Sekwaną Andrzeja Wajdy. W sumie film został już sprzedany do dystrybucji w ponad 40 krajach na świecie. Na razie.
"To film będący dowodem ogromnej siły aktorstwa i tego, że czasem mniej znaczy więcej" pisze o "Idzie" zwykle oszczędny w dawkowaniu pochwał "The Wall Street Journal". Nie mniej prestiżowy "The New Yorker" nazywa ją "spójnym i absolutnym arcydziełem". Wszystkie recenzje są zresztą pisane w tym właśnie duchu. "Ten film mnie opętał. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu go zobaczę" - napisał w recenzji krytyk "The New York Timesa", nazywając obraz "lapidarnym arcydziełem".
Po 1989 r. podobnym uznaniem w świecie cieszyły się tylko obrazy Krzysztofa Kieślowskiego i Agnieszki Holland. Tyle że Kieślowski swoje "Trzy kolory", w tym nominowanego do Oscara "Czerwonego", nakręcił we Francji i po francusku, a Holland - w samej Ameryce po angielsku.
Producenci podkreślają, że najbardziej cieszy ich właśnie fakt, że sukces odnosi film nakręcony w całości po polsku, kameralny i w dodatku czarno-biały, a mimo to opowiedziana historia okazuje się być niezwykle nośna. Producent opowiada też o tym, jak szum panujący wokół filmu i pierwsze miejsce na liście najlepszych według krytyków filmów 2014 roku, przekłada się na pracę reżysera "Idy" Pawła Pawlikowskiego.
- Paweł dostaje setki maili z gratulacjami od naprawdę utytułowanych amerykańskich filmowców, a także propozycje zrealizowania tam filmu. Póki co nakręci jednak kolejny film w Polsce - zdradza nam Piotr Dzięcioł. Opus Film będzie raz jeszcze jego producentem. Będzie to dopiero drugi po "Idzie" film Pawlikowskiego zrealizowany w Polsce. Reżyser całe swoje dorosłe życie spędził bowiem w Anglii, gdzie nakręcił m.in. głośne, nagrodzone BAFT-ą (brytyjskim Oscarem), "Lato miłości" czy "Kobietę z piątej dzielnicy" z Kristin Scott Thomas.
Czekając na kolejne nagrody
O "Idzie" pisaliśmy szeroko wielokrotnie. Pawlikowski opowiedział historię nowicjuszki - sieroty wychowywanej w zakonie, która przed złożeniem ślubów ma odwiedzić ciotkę, jedyną żyjącą krewną. Od niej dowiaduje się o swoich żydowskich korzeniach i kobiety wyruszają w podróż, by poznać tragiczną historię rodziny. Ciotka - dawna stalinowska prokurator, winna śmierci działaczy polskiego podziemia, jest złamana i wypalona. Niewinność Idy i zepsucie ciotki to dwie różne "szkoły życia", które bohaterki fundują sobie nawzajem. Tytułową rolę w filmie zagrała młodziutka amatorka Agata Trzebuchowska. To ciotka jednak (Agata Kulesza) jest spiritus movens fabularnych wydarzeń. "Ida" to obraz, o którym zwykło się mówić: kompletny, pozbawiony słabych stron, z precyzyjnie napisanym scenariuszem, wspaniałymi czarno-białymi zdjęciami, świetną muzyką i wielką kreacją aktorską Kuleszy.
Sukces filmu Pawła Pawlikowskiego zaczął się na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, skąd reżyser wrócił ze Złotymi Lwami, Agata Kulesza została nagrodzona za pierwszoplanową rolę kobiecą, a Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski za zdjęcia. Ponadto film uhonorowano za scenografię .Twórcy zdobyli też Grand Prix Warszawskiego Festiwalu Filmowego i nagrodę Jury Ekumenicznego.
Równolegle "Ida" rozpoczęła międzynarodową karierę. Zaczęło się na Międzynarodowym Festiwalu w Toronto, gdzie filmowi przyznano Nagrodę FIPRESCI - Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych. Potem zdobyła główne nagrody Londyńskiego Film Festival, Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Mińsku, a także Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Gijón. W konkursie głównym festiwalu sztuki operatorskiej "Camerimage" autorzy zdjęć do filmu, Żal i Lenczewski, zdobyli główny laur - Złotą Żabę. Zwycięzcą obwołało go też Amerykańskie Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych (The American Society of Cinematographers).
Miesiąc temu "Ida" zdobyła też Golden Trailer dla najlepszego zwiastuna filmowego, pokonując m.in. oscarowe "Wielkie piękno".
Dziś dowiedzieliśmy się, że film wymienia się także wśród trzech tytułów, które mają największe szanse na filmową nagrodę przyznawaną przez Parlament Europejski. - To cieszy, bo automatycznie zwiększa to szanse "Idy" na Europejską Nagrodę Filmową - mówi Piotr Dzięcioł. Obraz Pawlikowskiego od dawna zresztą jest wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do najważniejszej filmowej nagrody na Starym Kontynencie.
Autor: Justyna Kobus//gak/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Music Box Films