Kontrowersyjny film "The Master", oparty na biografii założyciela kościoła scjentologicznego L. Rona Hubbarda, wywołał gniew scjentologów. Dystrybutorzy obrazu są "nękani dziwnymi wiadomościami i telefonami", dlatego zwiększyli liczbę swoich ochroniarzy. Spodziewają się też, że liderzy sekty zorganizują większą akcję, mającą na celu zdyskredytowanie filmu przed piątkową premierą w USA.
Scjentolodzy znani są z agresywnych akcji wymierzonych w ich krytyków. Nawet prawnuk założyciela sekty - Jamie DeWolf, z zawodu komik - przyznał, że był śledzony przez członków kościoła po tym, jak wystąpił w wyśmiewającym ich skeczu.
Dlatego, jak podaje "New York Post", kampania scjentologów przeciwko filmowi "The Master" i jego twórcom, którą zintensyfikowali po sukcesie obrazu na Festiwalu Filmowym w Wenecji, nikogo nie dziwi. Dystrybutorzy z Weinstein Company - Harvey i Bob Weinstein - od kilku dni są nękani "dziwnymi wiadomościami i telefonami od członków kościoła scjentologicznego". W obawie o swoje bezpieczeństwo zwiększyli liczbę ochroniarzy.
Spodziewają się także większej akcji przed piątkową premierą "The Master" w USA - scjentolodzy podobno planują kampanię reklamową mającą na celu podważenie treści filmu, a także akcję zastraszania ekipy filmowej. Dlatego reżyser i aktorzy na premierze pojawią się w towarzystwie ochrony.
- To jest znak, że istnieje wiele podobieństw do biografii L Rona Hubbarda... Zachowanie scjentologów nie może być bardziej jednoznaczne - ocenił Paul Thomas Anderson, twórca m.in. filmów "Magnolia" i "Aż poleje się krew". Przyznał także, że "The Master" był częściowo inspirowany życiem założyciela kościoła scjentologicznego. - Nie wiem wiele o piekle scjentologii, ale początki tego ruchu w latach 50. wykorzystałem jako tło do mojej historii, ale to nie jest biografia Hubbarda - powiedział.
Jego słowa potwierdził Phillip Seymour Hoffman, wcielający się w główną rolę, przywódcy organizacji religijnej. - Moje zachowanie i wypowiedzi w filmie w żaden sposób nie naśladują założyciela organizacji scjentologicznej - zapewnił w rozmowie z "Washington Post".
Najpierw sekta, potem relacja miłosna
"The Master" powstał na podstawie scenariusza Andersona. Reżyser koncentruje się na początkach sekty - momencie werbowania nowych członków w latach 50. XX wieku.
Bohater filmu - charyzmatyczny intelektualista Lancaster Dodd (w tej roli Hoffman) - wraca z II wojny światowej do USA i próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tworzy własny system wierzeń, który ma złowić inne zagubione dusze. Jego prawą ręką zostaje młody włóczęga Freddie Sutton (Joaquin Phoenix), który po przejściu do cywila nie za bardzo potrafi odnaleźć swoje miejsce. Ma w dodatku problemy z nadmiernymi wybuchami agresji, alkoholizmem i wspomnieniami, a także manię na punkcie seksu.
Dodd jest pierwszym, który okazuje mu dobro, przygarnia, aby poddać intensywnemu treningowi emocjonalnemu w celu przywrócenia mu "pełni człowieczeństwa". Tworzy się między nimi dziwna więź, przypominająca stosunek mistrz-uczeń, ojciec-syn, lekarz-pacjent, a nawet relacja miłosna.
W miarę jak zaczynają zyskiwać coraz więcej zwolenników, Freddie zaczyna jednak wątpić w to, co wyznaje i w swojego mentora.
Pewniak w walce o Oscara?
Choć reżyser przyznał, że chciał przede wszystkim opowiedzieć historię miłosną między tymi dwoma mężczyznami, pokazał też obraz powojennej Ameryki. To nie jest szczęśliwy kraj, ale kraj zagubionych ludzi, wśród których ruchy religijne nie mają problemu ze znalezieniem neofitów. Nie tylko oferują pocieszenie, ale "leczą" z nałogów, depresji, nawet homoseksualizmu. Docenili to krytycy, którzy nazwali dramat "porywającym" i "mistrzowską opowieścią o filozofii szarlatanerii", mimo iż przyznali, że jest daleki od wielkości poprzednich filmów Andersona.
"The Master" nagrodzili też jurorzy weneckiego festiwalu. Anderson zdobył Srebrnego Lwa przyznawanego w kategorii "najlepszy reżyser", a w kategorii aktorskiej wygrali Hoffman i Phoenix.
Film jest też pewniakiem w walce o najważniejsze trofea, zarówno przy okazji Złotych Globów, jak i Oscarów.
Autor: Agnieszka Kowalska//gak / Źródło: Guardian, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Weinstein Company