Na ich widok piszczą kobiety na całym świecie. Boskie, lśniące od oliwki torsy, bicepsy jak ze stali i ten prowokacyjny ruch biodrami... we wtorek w warszawskiej Sali Kongresowej chłopaki z Chippendales pokażą wszystko. No, prawie.
Dla wszystkich kobiet, których mąż\partner\chłopak zamiast kolacji przy świecach wybrał kolegów, piwo i mecz w telewizorze, nadchodzi chwila rewanżu. Kolacji co prawda nie będzie, ale inne atrakcje gwarantowane. Przez 100 minut chłopaki z Chippendales dadzą z siebie wszystko, żeby ów mąż\partner\chłopak gorzko pożałował, że nie zaproponował wcześniej romantycznego wieczoru.
Jak piszą organizatorzy, występ Chippendales "porywa damską widownię w różnym wieku, bo która z nas nie chciałaby zostać uwiedziona przez bankiera, policjanta, strażaka czy ogrodnika?" Gwarantują wybuchowe emocje, męski seksapil i niepowtarzalną magię. - Grzech ich nie zobaczyć - komentuje "The New York Post".
Tancerze występują w różnych strojach, sukcesywnie pozbywając się kolejnych części garderoby. Na końcu zostają wyłącznie w czarnej skórzanej bieliźnie. No, chyba że akurat leci niezapomniany hit Toma Jonesa "You can leave your hat on"...
Zespół "The Chippendales" powstał w 1978 w Los Angeles. Niedługo minie okrągłe trzydzieści lat, odkąd muskularni tancerze rozbierają się przed tłumami rozentuzjazmowanych kobiet. Przez lata przez grupę przewinęły się setki starannie wyselekcjonowanych panów; w sumie dali ponad 35 tysięcy występów. Bywają nazywani najgorętszym i najbardziej pożądanym towarem eksportowym Ameryki. Tę opinię miały okazję zweryfikować panie z ponad 150 krajach na czterech kontynentach.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe