Znów głośno o aktorze-skandaliście Charliem Sheenie, tym razem z powodu wizyty w gabinecie stomatologicznym. Podczas zabiegu aktor miał wpaść w furię i zaatakować nożem dentystę. Sheen wszystkiemu zaprzeczył.
Aktor z ropniem zęba poszedł w ubiegły czwartek do jednego z gabinetów dentystycznych w Los Angele.
Gdy usiadł w fotelu, technik dentystyczny założyła mu maskę z podtlenkiem azotu. Wtedy - jak relacjonowała później kobieta - Sheen wpadł w furię. Zaczął wymachiwać rękami i ją uderzać.
Atak na dentystę?
Gdy w gabinecie pojawiła się ochrona, kobieta natychmiast wyszła. Został tam jednak dentysta. Technik powiedziała później policji, że lekarz po chwili wyszedł i stwierdził, że Sheen próbował go zaatakować nożem. Dentyście nic się nie stało.
Kobieta ponadto stwierdziła, że gwiazdor był pod wpływem narkotyków.
Sam Sheen przyznał, że wpadł w furię, ale zaprzeczył, by był na haju i próbował zaatakować lekarza. Utrzymywał, że jego porywcze zachowanie było reakcją na podany mu podtlenek azotu. Aktor wcześniej wziął leki, które przyjmował z powodu kontuzji barku. Mówił też, że gdy siedział na fotelu, ręka mu się osunęła i przypadkowo przewrócił tacę z przyrządami dentystycznymi.
- Ta historia została zmyślona przez tę kobietę (technika dentystycznego - red.), która została w piątek zwolniona za to, że powiedziała swojemu synowi, że Charlie był w jej gabinecie - powiedział TMZ prawnik aktora Marty Singer. W późniejszym swoim oświadczeniu Sheen nazwał kobietę "sprzedawczykiem".
Wersję Sheena potwierdził też dentysta, który był z nim w trakcie zajścia w gabinecie. Zaprzeczył, by aktor miał go zaatakować, a swojej byłej pracownicy zarzucił kłamstwo.
Autor: db/kka / Źródło: tmz.com