Księża spokojnie spali, a tymczasem złodzieje wynieśli z terenu plebanii 3 tony miedzianej blachy, przeznaczonej na remont dachu kościoła. Teraz właściciel firmy remontowej ma nie lada problem. Żeby dotrzymać warunków kontraktu, musi z własnej kieszeni dokupić brakujący surowiec i dokończyć naprawę. To poważny wydatek – Jarosław Zarzycki wartość skradzionej blachy wycenia na 105 tys. zł netto.
Policję o kradzieży powiadomił proboszcz parafii, z której skradziono metal.
- Dyżurny natychmiast skierował na miejsce grupę dochodzeniowo-śledczą. Technicy kryminalistyki zabezpieczyli ślady na miejscu zdarzenia – tłumaczy Aneta Nowak-Lis ze staszowskiej komendy policji. W poszukiwania został też zaangażowany policyjny pies.
Złodzieja (bądź złodziei) nie udało się jednak jeszcze znaleźć. – Zbieramy dowody w sprawie, wszelkie wskazówki są dla nas cenne – podkreśla Nowak–Lis.
- To jest nierealne, żeby nikt tego nie słyszał – zauważa Jarosław Zarzycki, właściciel skradzionych materiałów. I wylicza. – Trzy bramy zostały zepsute. Mamy też taką dużą maszynę do wyprawiania tej blachy, też została wywrócona.
Właściciel wyznaczył nagrodę za pomoc
Firma, zajmująca się remontem osieckiego kościoła przewiduje w związku z kradzieżą poważne wydatki , chociaż jeszcze w zeszłym tygodniu wydawało się, że remont dobiega już końca. - Miesiąc temu zaczęliśmy remont. Połowę dachu już mamy przykrytą, drugą połowę mamy gotową do przykrycia. Ale w nocy z czwartku na piątek ktoś się włamał i ukradł nam blachę – relacjonuje Zarzycki.
- Muszę teraz kupić miedź za swoje pieniądze. Straty wyliczyłem na 105 tys. zł netto – pan Jarosław dodaje, że materiału nie ubezpieczył, bo nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Teraz do kosztu straconej miedzi musi doliczyć opłatę za dokupienie brakującej blachy.
Właściciel skradzionej blachy wyznaczył nagrodę za pomoc w odnalezieniu surowca – 50 tys. zł. – Gdyby ktoś coś powiedział, to chociaż bylibyśmy stratni tylko tyle- kwituje.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24