Słowaccy ratownicy byli zaskoczeni sandałami na nogach Holendra, którego we wtorek sprowadzali z gór. W Polsce ten widok zdaje się się już być wpisany na stałe w krajobraz Tatr. Być może jest tak dlatego, że na Słowacji za akcję ratunkową nieubezpieczony turysta sam musi zapłacić, w Polsce koszty pokrywa MSW i prywatni sponsorzy. Na zmianę w tym zakresie raczej się nie zanosi.
Przez nieprzygotowanych do górskich wypraw turystów, TOPR ma pełne ręce roboty. We wtorek Holender zgubił się w górach, a po pięciu godzinach został odnaleziony po słowackiej stronie Rysów. Jak się okazuje, mężczyzna nie pomyślał o odpowiednim stroju i wyposażeniu. - Pierwszy raz zdarzył nam się delikwent ubrany w sandały - mówi w rozmowie z TVN24.pl dyżurny Horskiej Zachrannej Sluzby.
W bezpośredniej akcji sprowadzenia mężczyzny brało udział 6 ratowników ze Słowacji i 2 z Polski.
Holender będzie musiał ponieść koszty swojej eskapady, bowiem na Słowacji ratownicy górscy za każdą interwencję wystawiają rachunki.
Będzie musiał zapłacić
A opiewają one na wysokie kwoty. Jak mówią ratownicy ze słowackiej strony Tatr, za akcje z udziałem śmigłowca po słowackiej stronie nieubezpieczeni turyści mogą zapłacić od 4 do 7 tys. euro. Bez śmigłowca, w zależności od tego ilu ratowników bierze udział w akcji, jest to nawet 2 tys. euro.
Nie wiadomo jeszcze jakie koszty poniesie holenderski turysta. – To zależy od wielu czynników, które trzeba ustalić – mówi dyżurny HZS.
Obciążenie kosztami interwencji turystów od wielu lat funkcjonuje na Słowacji i w innych krajach europejskich.
Z takimi wydatkami nie muszą liczyć się turyści zdobywający polskie góry. I chętnie to wykorzystują. CZYTAJ WIĘCEJ.
"Gdyby płacili, może by się zastanowili"
Mogłoby się wydawać, że wprowadzenie opłat dla turystów za akcje ratunkowe zniechęciłoby wielu od ryzykowania wypraw w góry bez przygotowania. Jednak na to się nie zanosi. Ratownikom TOPR zdają się wystarczać fundusze, z których interwencje są finansowane. - Mamy dotacje z MSW, pieniądze dają też sponsorzy – mówi Bednarz.
Jednak zdaniem przewodników górskich obciążenie kosztami akcji turystów byłoby rozwiązaniem problemu. - Gdyby ten człowiek zdawał sobie sprawę z tego że w razie ściągania pomocy trzeba byłoby za nią zapłacić i to nie małe pieniądze, może zastanowiłby się dwa razy – mówił przewodnik Maciej Bielański o ojcu, który zabrał 5-letnie dziecko na Orlą Perć.
Autor: koko, mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Horska Zachranna Sluzba / pixabay