Odpowie za zabicie swojej szwagierki. Była z nim w ciąży

Proces Grzegorza G. ruszył częściowo za zamkniętymi drzwiami
Prokuratura o procesie Grzegorza G.
Źródło: tvn24
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie rozpoczął się proces 33-letniego Grzegorza G. Mężczyzna jest oskarżony o zabicie swojej szwagierki, która była z nim w ciąży. Grozi mu dożywocie.

Grzegorz G. będzie odpowiadał także za kradzież samochodu i pieniędzy ofiary, usiłowanie dwóch oszustw i kradzież z miejsca pracy sprzętu elektronicznego o wartości ponad pół miliona złotych.

Miał zabić szwagierkę

Przypomnijmy, ciężarna 25-letnia Jolanta Ś. zniknęła w maju 2016 roku, jednak zgłoszenie jej zaginięcia wpłynęło na policję dopiero dwa miesiące później. Wtedy upłynął termin porodu, a z kobietą nie było kontaktu. Początkowo śledztwo było prowadzone w kierunku handlu ludźmi. Jolanta Ś. miała wysłać SMS do swojej matki, że nowo narodzone dziecko sprzedała i że nie chce, aby jej szukano. W toku postępowania okazało się, że za zniknięcie Jolanty Ś. odpowiedzialny jest Grzegorz G., który - według śledczych - zabił kobietę, a jej ciało ukrył w lesie.

Jolanta Ś. była w siódmym miesiącu ciąży, a ojcem dziecka był G., co potwierdziły badania biologiczne. Jednak stan rozwoju płodu, ujawniony podczas sekcji zwłok, nie pozwolił na postawienie mężczyźnie zarzutu podwójnego zabójstwa.

Za zamkniętymi drzwiami

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie rozpoczął się proces Grzegorza G. Na wniosek adwokata oskarżonego i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych (między innymi rodziców ofiary) proces będzie się toczyć - postanowieniem sądu - w dużej części bez udziału mediów. Chodzi o interes prywatny rodziny ofiary. Utajnione zostały kwestie dotyczące głównego zarzutu, czyli zabójstwa.

Według prokuratury, Grzegorz G. zadał siostrze żony, z którą łączył go romans, szereg uderzeń w głowę połową cegły. Jolanta Ś. miała też ranę kłutą szyi. Jak ustalono, przyczyną śmierci kobiety było prawdopodobnie zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT

Autor: kk/i / Źródło: PAP / TVN24 Kraków

Czytaj także: