Trwa kolejna eksmisja przy al. Jana Pawła II w Krakowie. Właściciel zakładu wulkanizacyjnego przykuł się do baneru reklamowego i odmawia opuszczenia swojego miejsca pracy. Eksmitowany krzyczy przez megafon, że urzędnicy włamali się na jego teren i niszczą jego własność. - Mężczyzna sam jest winien takiej sytuacji - odpowiada przedstawiciel miasta.
Właściciel warsztatu samochodowego, który stoi na działce przeznaczonej pod rozbudowę węzła ul. Lema z al. Jana Pawła II, przykuł się do baneru reklamowego. W ten sposób chce uniknąć zasądzonej wobec niego eksmisji. Wokół warsztatu zgromadził się tłum gapiów, a urzędnicy, którzy przybyli na miejsce, by dokonać egzekucji nawołują, by mężczyzna nie utrudniał tego procesu.
- Wzywam Was byście nie niszczyli mojej własności - krzyczy z dachu mężczyzna. Urzędnicy przeprowadzają w warsztacie inwentaryzację, zakład jest demontowany.
"Sam jest sobie winny"
Władze miasta twierdzą, że to nie oni są winni dramatu, który się rozgrywa. - Mężczyzna otrzymał 450 tys. zł odszkodowania, jednak się odwołał. Wojewoda stwierdził, że kwota odszkodowania jest za duża i zaproponował jej zmniejszenie - mówi obecny na miejscu Filip Szatanik, rzecznik urzędu miasta Krakowa. - Mężczyzna kolejny raz nie zgodził się z decyzją, sam jest sobie winny takiej sytuacji - dodaje.
Jak podaje, nie istnieją podstawy prawne, aby zapewnić mężczyźnie lokal zastępczy, tak jak to miało miejsce w przypadku eksmitowanej w zeszłym tygodniu rodziny. - Odszkodowanie to forma rekompensaty za mienie zabrane w wyniku egzekucji - informuje Szatanik.
Miasto buduje dojazd do hali
Mieszkańcy są eksmitowani z działek przy al. Jana Pawła II, gdyż ma tam powstać droga prowadząca do nowo powstałej Areny Kraków. Nie chcieli się zgodzić na skandalicznie niskie, ich zdaniem, ceny wykupu.
W zeszłym tygodniu eksmitowana została ośmioosobowa rodzina. Mieszkańcy wspierani przez sąsiadów i znajomych nie chcieli wpuścić egzekutorki do środka. - Najprawdopodobniej w wyniku nadmiaru emocji trzy osoby zasłabły - mówiła reporterka TVN24 Marta Gordziewicz.
Rodzina została przewieziona do trzech 37-metrowych, zastępczych mieszkań, które zaoferowało im miasto na obrzeżach Krakowa. Mieszkańcy nie chcieli się zgodzić na sprzedaż swoich domów za proponowaną cenę - 1 mln 400 tys. złotych. Było to znacznie mniej, niż wskazywała ich wycena, dlatego skierowali sprawę do sądu. Ku ich zaskoczeniu sąd uznał, że ta kwota jest nawet za wysoka. Na przygotowanie się do opuszczenia swojego rodzinnego domu eksmitowana rodzina miała dwa dni. Wciąż nie ma decyzji sądu, ile ostatecznie dostaną eksmitowane rodziny.
Ne eksmisję czekają jeszcze dwa miejsca - nie są to budynki mieszkalne.
Zakład wulkanizacyjny stoi na drodze przebudowy węzła ul Lema z al. Jana Pawła II w Krakowie:
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków