Szedł ulicą Miodową, widziany był przy moście Kotlarskim. Dzięki nowym nagraniom z monitoringu, wiadomo, że Piotr Kijanka w noc swojego zaginięcia przemierzył też ulicę Starowiślną. Raz miał na głowie kaptur, raz nie. Nagrania publikuje policja, a prokuratura wszczyna śledztwo. Pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci zaginionego.
Jak wyjaśnił Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, taki kierunek śledztwa jest rutynowym działaniem w tego typu zdarzeniach.
- W postępowaniu są przesłuchiwani świadkowie, dotychczas przesłuchano ich kilkunastu, wykonywane są także inne czynności procesowe. W zależności od ustaleń, będą podejmowane dalsze działania w tej sprawie - powiedział rzecznik.
Nowe nagrania, dłuższa trasa
Poszukiwania zaginionego kontynuuje również policja, która opublikowała nowe nagrania monitoringu z nocy zaginięcia. Dzięki nim funkcjonariuszom udało się ustalić przybliżoną trasę, którą Kijanka przeszedł w noc swojego zaginięcia. Przybliżoną, bo nie wiadomo między innymi, którym dokładnie ulicami Kijanka przeszedł z ulicy Starowiślnej do mostu Kotlarskiego (około 700 metrów w linii prostej). Najprostszą drogą jest biegnąca wzdłuż rzeki ulica Podgórska.
Wiadomo, że po wyjściu z lokalu na placu Nowym Kijanka szedł między innymi ulicami Miodową i Starowiślną w stronę Bulwarów Wiślanych. Tam, na wysokości mostu Kotlarskiego, miał widzieć go świadek. Dalej najprawdopodobniej ślad się urywa. Strażacy z sonarem przeszukali ten odcinek Wisły aż do stopnia Dąbie (około 25 kilometrów). Niczego nie znaleźli.
Jest też bez kaptura, może go ktoś rozpozna?
Na filmach widać, że przez część swojej drogi mężczyzna miał naciągnięty na głowę kaptur bluzy, przez część - nie. Jak przyznają funkcjonariusze, dzięki temu osoby, które widziały zaginionego tamtej nocy, mogą dopiero teraz zorientować się, że to był właśnie on. Na dostępnym dotychczas nagraniu z ulicy Miodowej można było zobaczyć tylko mężczyznę w kapturze.
Nie ma z nim kontaktu
Przypomnijmy, Piotr Kijanka w nocy 6 stycznia wyszedł z jednej z restauracji na placu Nowym w Krakowie i nie wrócił do domu na os. Dąbie ani nie nawiązał kontaktu z rodziną. Jego telefon przestał działać jeszcze w restauracji. Jak mówiła mediom żona zaginionego mężczyzny, razem z mężem i przyjaciółmi świętowali wtedy jej 30. urodziny. Ona wyszła jednak z restauracji nieco wcześniej. Para jest po ślubie od trzech lat, mają dwuletniego synka i spodziewają się kolejnego dziecka.
- W mojej ocenie to jakiś bardzo nieszczęśliwy wypadek. Może ktoś go gdzieś napadł, może ktoś go gdzieś wrzucił albo sam był tak poturbowany, że gdzieś wpadł, do jakieś studzienki, gdziekolwiek. Ja na to liczę, że jest gdzieś jeszcze i że gdzieś ta iskierka życia się tli. Czeka na nas, aż go w końcu znajdziemy - mówiła reporterowi TVN24 pani Agnieszka krótko po zaginięciu męża.
Podczas poszukiwań pojawiło się doniesienie, że zaginiony był widziany w okolicy Hali Targowej. Policja pozyskała monitoring z tego miejsca i pokazała go małżonce pana Piotra. Okazało się, że to nie on jest na nagraniu.
Osoby, które są wstanie udzielić jakichkolwiek informacji w tej sprawie proszone są o kontakt pod numerami telefonów 12 61 51 205, 12 61 52 908 lub 997.
Autor: kk/wini/i / Źródło: PAP, TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Komenda Policji