Tatrzański Park Narodowy ograniczył liczbę pasażerów, którzy mogą podróżować konnymi zaprzęgami do Morskiego Oka. To efekt trwającej od kilku lat wojny pomiędzy fiakrami, obrońcami zwierzat i TPN.
Od początku tego miesiąca obowiązują nowe przepisy dotyczące ilości osób przewożonych konnymi zaprzęgami (fasiągami) z parkingu na Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka. – Trasa liczy ok. 7,5 km – informuje Łukasz Janczy z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zmiana liczby pasażerów do 12
Nowe przepisy obowiązują od początku kwietnia: - Ograniczona została liczba osób mogą przebywać w zaprzęgu z 14 do 12 – mówi Janczy. - Jeśli fiakrowi pomaga pomocnik, w wozie może dodatkowo przybywać 11 turystów – precyzuje.
Nowy przepis obowiązuje jednak wyłącznie dla zaprzęgów jadących z parkingu na Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka. Liczba osób, które woźnica może zabierać z powrotem do Palenicy, nie zmienia się i wynosi 14 osób. Jest to podyktowane tym, że trasa do Morskiego Oka wiedzie pod górę. – W drodze powrotnej koniom jest lżej - przekonuje.
Inne nowe punkty regulaminu zakładają, że w fasiągiem może bezpłatnie jechać pięcioro dzieci do lat 4, a każde dziecko powyżej tego wieku będzie traktowane jak dorosły. - Niebawem będzie też wprowadzony przepis zakazujący popędzania koni do kłusu pod górę – informuje pracownik TPN.
W zeszłym roku na trasie do Morskiego Oka pracowało ok. 285-300 koni. – Ta liczba nie zmienia się od lat - mówi Jarosz.
Sprawa ciągnie się od 5 lat
O sytuacji podhalańskich koni zrobiło się głośno w połowie lipca 2009 roku. Na trasie do Morskiego Oka padł wtedy z przemęczenia koń pociągowy, który ciągnął wóz z 21 osobami. Po tym zdarzeniu funkcjonowaniem zaprzęgów konnych, jeżdżących na tatrzańskich trasach turystycznych, zainteresowali się obrońcy zwierząt z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva.
Ekspertyzy zlecone przez organizacje wykazały szereg nieprawidłowości i nadużyć w wykorzystaniu koni. Zdaniem specjalistów, na których powoływali się obrońcy zwierząt, miało dochodzić m.in. do "drastycznych przeciążeń" koni podczas pracy, nierejestrowania niektórych zwierząt w bazie PZHK, a nawet przekazywania zdrowych, choć przemęczonych koni na rzeź.
Sprawie postanowiło przyjrzeć się także TPN, które zleciło własną ekspertyzę. Wyniki badań nad wykorzystaniem zwierząt okazały się diametralnie inne. Nie stwierdzono nadużyć. - Konie pokonują 2-3 trasy dziennie. Gdy wrócą z Morskiego Oka to godzinę, półtorej odpoczywają czekając ponownie na swoją kolej – przekonywał w połowie zeszłego roku Janczy.
Kolejna ekspertyza, także zlecona przez TPN była już bardziej wyważona i ostatecznie doprowadziła do zmian w regulaminie jazdy.
Relacja reportera TVN24 z sierpnia:
Testowano autobusy elektryczne
Pojawiły się także pomysły, aby całkowicie wyeliminować fasiągi, a konie pracujące na trasie do Morskiego Oka, zastąpić elektrycznymi ciągnikami albo bezgłośnymi autobusami. – W zeszłym roku prowadzone były testy autobusowe w Zakopanem i okolicach – informuje Jarosz. Jednak decyzje o wprowadzeniu takich środków nie należą do Parku. – Droga do Morskiego Oka nie jest własnością TPN, a Urzędu Miasta Zakopane. My jesteśmy właścicielami wyłącznie parkingów – dodaje.
Zakup testowanego autobusu o napędzie elektrycznym, który może zabrać 60 pasażerów, to koszt około 2 mln zł.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Zaprzęgi konne jeżdżą do Morskiego Oka:
Autor: ps/kv / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków | Magdalena Więsek