15-letni Aleksander N., który przyznał się do zabicia swojej starszej siostry, został umieszczony w schronisku dla nieletnich. Sąd Rejonowy w Dębicy (Podkarpackie) zlecił sporządzenie w jego sprawie dwóch opinii: psychologiczno-pedagogicznej oraz psychiatrycznej.
Opinię psychologiczno-pedagogiczną, jak przekazał rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie sędzia Tomasz Mucha, sporządzą biegli ze schroniska w województwie lubelskim, gdzie obecnie przebywa 15-latek.
- Jednocześnie sąd podjął decyzję, że zasięgnie również opinii psychiatrycznej. Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego powinno ją wydać co najmniej dwóch biegłych psychiatrów – przekazał sędzia Mucha.
Najpierw biegli psychiatrzy przeprowadzą jednorazowe badanie. Sędzia Mucha dodał, że od ich stanowiska zależy, czy będzie konieczna dłuższa obserwacja do uzyskania pełnego rozpoznania stanu psychicznego nastolatka w chwili czynu i wydania opinii w tej sprawie.
Natomiast w przypadku biegłych ze schroniska swoją opinię wydadzą prawdopodobnie po obserwacji nastolatka i rozmowach z nim. Jak zauważył rzecznik SO w Rzeszowie, mają bowiem możliwość dłuższego kontaktu z chłopcem, niż jednorazowe doprowadzenie go np. do lekarza psychiatry.
Dębicki sąd czeka także na wyniki sekcji zwłok zabitej dziewczyny. Odbyła się w piątek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie.
Zabójstwo w Głowaczowej
Do zabójstwa doszło 2 listopada wieczorem w Głowaczowej koło Dębicy. 15-letni Aleksander N. przyznał, że zadał swojej siostrze kilkanaście ciosów drewnianą pałką i nożem w różne części ciała. Bezpośrednio po tragedii zadzwonił po pogotowie ratunkowe. Mimo reanimacji 18-letnia dziewczyna zmarła.
15-latek usłyszał zarzut zabójstwa. Z racji wieku został przesłuchany jako nieletni sprawca czynu karalnego. Szef Prokuratury Rejonowej w Dębicy prok. Jacek Żak mówił wówczas, że Aleksander przyznał się do winy.
Z relacji 15-latka wynika, że poszedł do pokoju siostry, zabierając ze sobą kij i nóż. Kijem zadał jej kilka uderzeń w głowę, a następnie zaczął zadawać ciosy. Dziewczyna miała rany kłute na klatce piersiowej, brzuchu, głowie, rękach, nogach i na plecach. Według prokuratury ciosy zadawane były gdzie popadnie, po całym ciele.
Później Aleksander miał przeciągnąć Natalię przez jej pokój, korytarz, kuchnię i zrzucić ze schodów do piwnicy. Następnie zadzwonił pod 112, mówiąc, co się stało.
Według lokalnych mediów, mieszkańcy Głowaczowej są zaskoczeni tragedią. Mówią, że była to normalna, bardzo religijna i kochająca się rodzina, a 15-latek dobrym i spokojnym uczniem.
Źródło: PAP/TVN24